© ASO/Alex BROADWAY

Michael Matthews i Team Sunweb rozegrali etap niemalże perfekcyjny. Zupełnie przeciwne odczucia towarzyszą liderom Quick-Step Floors – Marcelowi Kittelowi i Danielowi Martinowi.

Michael Matthews (Team Sunweb, zwycięzca etapu): „Mamy z Kittelem różne taktyki”

To się nie dzieje. Rano mieliśmy cel – spróbować wygrać lotną premię. Obojętnie czy z ucieczki czy w jakiś sposób urywając Kittela. Nigdy byśmy nie pomyśleli, że pójdzie tak dobrze. Kittel potrafi się wspinać, dzisiaj musiał mieć zły dzień. Wykorzystałem to licząc, żeby starczyło mi sił na finał.

Jak ma się drużynę, która pracuje na ciebie cały dzień, to czego chcieć więcej? Nastroje są niesamowite. Chcemy zrobić wszystko, byle wygrywać. Nikias Arndt powiedział mi, że moje osiągnięcia czynią jego samego zwycięzcą. Warren Barguil walczy o klasyfikację górską, a dzisiaj to on łapał Daniele Bennatiego – nawet go o to nie prosiłem! Będę się starał zdobywać jak najwięcej punktów zakładając, że Kittel pewnie mnie pokona na płaskich końcówkach. Mamy dwie różne taktyki i zobaczymy, która się sprawdzi.

Marcel Kittel (Quick-Step Floors, lider klasyfikacji punktowej): „Nie poddajemy się w walce o zieloną koszulkę”

Oczywiście nie mogę powiedzieć, że cieszę się z tak dużych strat, ale dzisiaj nie byliśmy w stanie walczyć o więcej. Od samego początku starałem się utrzymać w grupie. Jest jak jest. Nie poddajemy się w walce o zieloną koszulkę. Wciąż mamy szansę wygrać to trofeum w Paryżu.

Daniel Martin (Quick-Step Floors, siódme miejsce w klasyfikacji generalnej): „Robiliśmy dobre miny do złej gry”

Wczoraj nie czułem się najlepiej, podobnie jak kilku naszych kolarzy. Stybar i Vermote byli chorzy. Drużyna mocno się dzisiaj męczyła. Robiliśmy dobre miny do złej gry licząc na to, że uda się ochronić mnie w końcówce, ale ostatecznie mogłem liczyć tylko na Gianlucę i Jacka. Wykonali niesamowitą pracę, Bauer jechał jak szalony. Nie miałem złej pozycji, ale prawdopodobnie po prostu nie miałem wystarczającej mocy do walki z wiatrem. Tak bywa, to spory pech. Mocno pracowaliśmy na moje miejsce, to jeszcze nie koniec. Nigdy nie byliśmy źli na „rantach”, ale jest różnica między pierwszym i trzecim tygodniem. Dzisiaj było dziwnie, bo wiatr połączył się z podjazdem. Wszyscy jechali na granicy, a potem wjechaliśmy na niebezpieczny zjazd. Tam straciłem kilka pozycji, bo było sporo przepychanek i utrat równowagi.

Poprzedni artykułNaszosowe oceny: Kraina połamanych słoneczników
Następny artykułVuelta a Espana 2017: koniec z hostessami na dekoracji
Menedżer sportu, fotograf. Zajmuje się sprzętem, relacjami na żywo i wiadomościami. Miłośnik wszystkiego co słodkie, w wolnym czasie lubi wyskoczyć na rower żeby poudawać, że poważnie trenuje.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments