fot. Team Sky

Podjazd pod Alpe d`Huez rozpoczęli razem – Peter Kennaugh i Ben Swift – dwaj przyjeciele, z których na siódmym etapie Critérium du Dauphiné lepszy okazał się kolarz Team Sky. Jest to jego drugie w karierze zwycięstwo we francuskiej próbie generalnej przed Tour de France.

Tydzień przed wyścigiem nie wiedziałem nawet, że w nim wystartuję. Trenowałem na wysokości przed Tour de Suisse i trzy dni przed rozpoczęciem „Delfinatu” powiedziano mi, że jestem w składzie, ponieważ inni kolarze są chorzy lub mają kontuzje.

A teraz, jestem tutaj i mam etapowe zwycięstwo na Alpe d`Huez. To zabawne, jak czasami mogą potoczyć się rzeczy!

Kennaugha zapytano także o to, czy rozmawiali po tym, jak wraz ze Swiftem zostawili współtowarzyszy z ucieczki.

Ponieważ znamy się bardzo dobrze, nie musieliśmy ze sobą rozmawiać. Alpe d`Huez jest zbyt prestiżowym podjazdem, bo obdarowywać kogokolwiek w jakikolwiek sposób. Walczyliśmy do samej linii mety

– dodał Kennaugh.

Dobry występ kolarza z Wyspy Man bezdyskusyjnie zbliżył go do znalezienia się w składzie Team Sky na Tour de France, ale na razie Kennaugh zamierza cieszyć się pięknym triumfem, tym bardziej, że wraz z żoną spodziewają się drugiego dziecka, które ma urodzić się na początku sierpnia, więc Brytyjczyk żyje nie tylko kolarstwem. Powiedział, że jeśli nie stanie na starcie Wielkiej Pętli, jako kolejny cel obierze sobie hiszpańską Vueltę.

Kolejny dzień w żółtej koszulce spędził zaś Tasmańczyk Richie Porte, który nie tylko nie stracił czasu do swoich największych rywali, ale nawet zyskał cenne sekundy. To wszystko zawdzięcza przede wszystkim znakomitej jeździe swoich kolegów z drużyny, a także swojej wysokiej dyspozycji, dzięki której nie zaprzepaścił ich ogromnego wysiłku.

Drużyna BMC kontrolowała przebieg etapu od początku do końca. Najpierw kasowała próby zabrania się w ucieczkę autorstwa zagrażających Porte kolarzy w „generalce”. Na podjazdach narzucała mocne i równe tempo, a Ben Hermans wyprowadził swojego lidera na idealną pozycję nie tylko do obrony maillot jaune, ale także do ewentualnego ataku, na który ostatecznie zdecydował się Richie Porte, bo jak sam powiedział, atak jest najlepszą obroną.

Nie możemy popadać w samozachwyt. Jutro jest krótki etap, na którym spodziewam się fajerwerków. Rywalizacja nie jest rozstrzygnięta dopóki wyścig się nie skończy. Znajdujemy się w dobrym miejscu i jesteśmy bardzo silni. Bardzo chciałbym wykończyć pracę moich kolegów, bardzo chciałbym wygrać ten wyścig

– powiedział Richie Porte, studząc nieco emocje.

Richie Porte ma obecnie minutę i dwie sekundy przewagi nad drugim Chrisem Froomem (Team Sky). Trzynaście sekund za Brytyjczykiem plasuje się Jakob Fuglsang (Astana), który dziś przyjechał razem z liderem „Delfinatu”.

Poprzedni artykułKasia Niewiadoma: „To był jeden z najtrudniejszych wyścigów w moim życiu”
Następny artykułTrofeo Gemeinde Gersheim: czasówka i koszulka lidera dla Johansena
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments