Mimo że Mark Cavendish (Dimension Data) nie odniósł żadnego etapowego zwycięstwa w tegorocznym wyścigu Tirreno-Adriatico, uważa, iż znajduje się w wystarczająco dobrej formie, by spróbować powalczyć o drugie w karierze zwycięstwo w Mediolan-San Remo.
Zamiast do Francji, pojechał do Włoch, gdyż według niego w tym roku zarówno „wyścig dwóch mórz”, jak i Paryż-Nicea, stanowiły jednakowo dobre przygotowanie do pierwszego z pięciu kolarskich wyścigów monumentalnych.
„To był dobry wyścig Tirreno-Adriatico, etapy nie były zbyt trudne, ale wystarczające, aby zbudować dobrą formę. Bywały lata, w których w Tirreno jechało się pod wiatr przez Apeniny, i tylko traciło się formę, bo tempo było zbyt małe. Znajdujące się na tegorocznej trasie krótkie i strome podjazdy służyły każdemu. Gdyby tegoroczny Tirreno-Adriatico był wyścigiem dla górali, lepiej byłoby wystartować w „wyścigu ku słońcu”, ale w tym przypadku, było właściwie wszystko jedno”, powiedział Mark Cavendish tygodnikowi „Cycling Weekly”.
Mark Cavendish, który wygrał wyścig z Mediolanu do San Remo w 2009 roku będzie liderem drużyny Dimension Data na spółkę ze Stevenem Cummingsem i Edvaldem Boassonem Hagenem. W składzie ekipy z RPA znajduje się także Scott Thwaites, który był siódmy na szóstym etapie Tirreno-Adriatico.
„To najłatwiejszy do ukończenia wyścig, ale najtrudniejszy do wygrania. Możliwych jest bardzo wiele różnych scenariuszy. Nie można przewidzieć niczego do ostatniego centymetra wyścigu. I to właśnie dlatego jest on taki piękny”, dodał Cavendish.
Brytyjczyk przyznał także, że wobec tego, iż w tym sezonie nie dzieli obowiązków kolarza szosowego z torowym, powinien być w lepszej formie na wyścigu Mediolan-San Remo niż miało to miejsce w roku ubiegłym.