© ASO/K.D.Thorstad

El Pistolero postawił wszystko na jedną kartę i zaatakował 50km przed końcem ostatniego etapu Paryż-Nicea. Do zwycięstwa zabrakło dwóch sekund…

Trzeba przyznać, że Alberto Contador w ostatnich latach nie ma szczęścia. W zeszłym sezonie przegrał Volta a Catalunya o 7 sekund, a Paryż-Nicea o 4 sekundy. W tym roku przeniósł się do Trek-Segafredo i imponuje formą od samego początku ścigania. Jedynym problemem jest brak zwycięstw – Księgowy był drugi w Vuelta a Andalucia (sekundę za Alejandro Valverde z Movistar!), ale zapowiadał, że prawdziwym celem jest trzeci sukces w Paryż-Nicea. Było blisko – po trzech drugich miejscach na etapach Hiszpan przegrał z Sergio Henao (Team Sky) w klasyfikacji końcowej o… dwie sekundy. To najmniejsza różnica między czołową dwójką w historii tej imprezy.

Tak, dałem z siebie wszystko. Moja drużyna też, byli niesamowici. Z jednej strony jestem zadowolony, bo wszyscy wiedzieli, że zaatakuję jak Jarlinson Pantano zaczął nadawać mocne tempo i musiałem być silny. Ciężko jest być samemu, bo każdy ogląda się na mnie, żebym pracował. Z drugiej strony to boli, że znowu przegrałem o dwie sekundy i zająłem drugie miejsce

– mówił na mecie wyścigu Contador.

Zarówno na ostatnim podjeździe królewskiego etapu jak i na krótkich wspinaczkach ostatniego odcinka dużą rolę w pogoni Contadora odegrał Jarlinson Pantano. Kolumbijczyk również przed tym sezonem dołączył do Trek-Segafredo i staje się najbardziej zaufanym pomocnikiem Hiszpana.

Pantano jest dla mnie niezrównany. Jest nie tylko kolegą z drużyny, ale bardzo dobrym przyjacielem, a kiedy dobrze ci się z kimś żyje poza rowerem, to potraficie jeździć szybciej. Bardzo się motywujemy, on będzie dla mnie niezbędny na Tour de France. Z nim będę mógł rozegrać różne scenariusze. Jestem bardzo szczęśliwy, że mam go w ekipie i mogę mu tylko powiedzieć: dziękuję, dziękuję, dziękuję!

Wczesny atak El Pistolero nie sprowokował lidera wyścigu Sergio Henao do nerwowych ruchów. Kolarz Team Sky powoli odrabiał straty i ostatecznie uratował swoją pozycję o dwie sekundy. Byłoby inaczej gdyby Contador wygrał etap – bonifikata przyniosłaby mu triumf również w „generalce”. Ostatecznie „na kresce” szybszy był jednak David De la Cruz (Quick-Step Floors), który towarzyszył Alberto w ucieczce.

De la Cruz ciężko pracował. Soler niewiele pomagał, ale to normalne – każdy kolarz ma swój interes. Bardzo gratuluję De la Cruzowi, chcę mu też podziękować za pomoc na „fałszywej płaszczyźnie”. Oczywiście gdybym nie stracił czasu na pierwszym etapie, to taktyka byłaby inna. Przykładowo wczoraj starałbym się wygrać etap, a nie liczył sekundy w klasyfikacji generalnej. Okej, czasem jesteś z przodu, a czasem nie, ale każdego dnia trzeba mieć na uwadze „generalkę” i walczyć o pozycję na finiszu. Takie jest kolarstwo.

W niedawnej wypowiedzi dla portalu cyclingnews Contador wspominał, że dla niego bardzo ważne jest, by kibice zapamiętali jego styl jazdy i niezrównaną waleczność. Na ostatnim etapie Hiszpan ponownie pokazał, że nie kalkuluje, a stawia wszystko na jedną kartę.

W sumie to był dobry dzień, dzień pięknego kolarstwa, a to też ważne. Okej, oczywiście wolę wygrywać, ale taki jest sport. Teraz mogę tylko myśleć o odpoczynku i regeneracji przed kolejnymi imprezami

– zakończył Contador.

Poprzedni artykułTirreno-Adriatico: Fabio Aru i Adam Yates wycofali się z wyścigu
Następny artykułPeter Sagan: „Rafał Majka zaufał mi dziś najbardziej”
Menedżer sportu, fotograf. Zajmuje się sprzętem, relacjami na żywo i wiadomościami. Miłośnik wszystkiego co słodkie, w wolnym czasie lubi wyskoczyć na rower żeby poudawać, że poważnie trenuje.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
kolorz mały
kolorz mały

Alberto jesteś wielki a dela cruza to zadek trza by kopnąć….