Fot. Marek Bala / naszosie.pl

Gdy zapytaliśmy sir Dave`a Brailsforda, szefa Team Sky, czy jest zadowolony z Polaków ekipie, to największe pochwały skierował w kierunku Michała Gołasia. Sam „Goły” jest zadowolony z drużyny, z którą obchodzi właśnie papierową rocznicę, o czym opowiedział nam podczas spotkania z mediami na hiszpańskiej Majorce. 

Pierwszy sezon w Team Sky za tobą. Jak oceniasz ten czas?

To, co zobaczyłem przez ten rok nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem. Wiedziałem, jak wyglądają treningi, zdawałem sobie sprawę, że wszystko jest zorganizowane profesjonalnie. Ale jest jedna rzecz, która zaskoczyła mnie pozytywnie, a mianowicie, że nie ma w tej ekipie takiej presji, jak większości się wydaje. Gdy przegrywamy, to nie ma wielkiego dramatu, ale gdy wygrywamy, to nie ma też wielkiego świętowania. Raczej do wszystkiego podchodzi się na chłodno i tego trzeba się było nauczyć.

Rozmawialiśmy dzisiaj z Davem Brailsfordem, który bardzo ciebie chwalił, a przede wszystkim wyraził zadowolenie z tego, ile twoja osobowość wnosi do drużyny, zarówno podczas wyścigów, jak i poza nimi. Wygląda więc na to, że znakomicie odnalazłeś się u Brytyjczyków.

Tak, odnalazłem się w roli kapitana, bo pokazałem…może nie cechy przywódcze, ale takie, dzięki którym mogę wziąć odpowiedzialność nie jako lider, tylko osoba, która nie ma presji na wynik. Bardzo się cieszę, że Dave pozytywnie wypowiada się na mój temat.

Michał Gołaś
Fot. Marek Bala / naszosie.pl

Domyślamy się, że twój kalendarz startów będzie zbliżony do kalendarza Michała Kwiatkowskiego.

Tak, ale przede wszystkim jest on bogaty. Pierwszorzędnym celem są ardeńskie klasyki, w których będę chciał pomóc Michałowi wrócić na miejsce, w którym powinien być. Zacznę sezon w Challenge Mallorca, następnie Dubai Tour, Volta ao Algarve, Strade Bianche, no i albo Abu Dhabi Tour, albo Tirreno-Adriatico. Marzec stoi jeszcze pod znakiem zapytania.

A jakieś wielkie toury?

Myśleliśmy o Giro d`Italia, ale jeszcze podejmiemy decyzję, bo nie chciałbym tam jechać zmęczony, więc na razie nie planuję szczegółowo wielkich tourów. Na pewno chciałbym przejechać w tym sezonie przynajmniej jeden trzytygodniowy wyścig, a tak w ogóle, to chciałbym do końca swojej kariery przejechać dwa w jednym sezonie. Natomiast, żeby dobrze przygotować się do wielkiego touru, trzeba mieć trochę spokoju, wyjąć z kalendarza inne starty i skoncentrować się na tym, a ode mnie oczekuje się elastyczności – na wiele wyścigów jestem także rezerwowym, więc jeśli ktoś się wykruszy, to będę musiał go zastąpić.

Który wyścig w sezonie 2016 uważasz dla siebie za najbardziej udany? Nie mamy na myśli lokaty, tylko samopoczucie, wykonaną pracę…

Na pewno miałem kilka dobrych dni na hiszpańskiej Vuelcie, ale też na mistrzostwach Europy. Dobra była również pierwsza część sezonu – Mallorca Challenge, Dubai, Algarve, w tych wyścigach nie miałem problemu, żeby pomóc chłopakom w decydujących momentach. Oczywiście ja nie mam takiej sytuacji, że mam podporządkowaną sobie całą ekipę i mogę pokazać, w jakiej jestem formie. Podsumowując, dobrze czułem się na początku i na końcu sezonu.

Brakuje ci czasem roli lidera, albo chociaż otrzymania wolnej ręki w niektórych sytuacjach?

Gdy jedzie się w dużych wyścigach i się je wygrywa, to nie brakuje satysfakcji, ale przyznam szczerze, że gdybym miał wypruwać żyły w takim Coppi Bartali, to mogłoby jej zabraknąć. Ścigając się z Froomem, tak jak na Vuelcie, jest to przyjemność. Mam gdzieś z tyłu głowy chęć bycia liderem, pojechania dla siebie, one zupełnie nie zaginęły. Rok temu usłyszałem, że każdy dostanie swoją szansę, ale ja jestem już zbyt doświadczonym kolarzem, bym w to do końca uwierzył. Oczywiście, mogą zdarzyć się takie wyścigi jak Tour de Pologne, czy inne w drugiej części sezonu. Generalnie przy tym składzie, który mamy, w wyścigach World Tour muszę pogodzić się z rolą domestique.

Fot. Marek Bala / naszosie.pl
Fot. Marek Bala / naszosie.pl

Jak oceniasz wartość pracy pomocnika?

Podejście do tego zmienia się z wiekiem. Młody zawodnik wciąż ma nadzieję, że może wygrać nawet Tour de France, ale gdy ścigasz się już w którejś ekipie z kolei, to musisz z czasem wybrać swoje miejsce i je zaakceptować. Pamiętam, że gdy jeździłem w drużynie Vacansoleil, to trochę szukałem – raz finiszowałem, a innym razem pomagałem, jednak w takiej ekipie jak Sky nie ma miejsca na coś takiego. Jeśli jest zielone światło, to owszem, ale gdyby każdy sprzeciwiał się podporządkowaniu liderowi, żaden z nas nie byłby w miejscu, w którym jest.

Którą część pracy pomocnika lubisz najbardziej?

Jeśli na przykład w Tour de France musisz pracować od startu, to jest to najbardziej niewdzięczna praca, bo gdy włączysz telewizor już ciebie nie widać. Gdy byłem młodszy, to lubiłem się przepychać w końcówkach z Cavendishem, a teraz mam już może trochę mniej odwagi, choć wciąż lubię adrenalinę. W Sky lubię powalczyć na finiszach z Elią Vivianim, bo to daje mi adrenalinę, która wciąż mnie przy tym sporcie trzyma. Dziś musiałem podjechać pod Sa Calobrę i wykonać jakieś tam „tempówki” – nie ukrywam, że za tym nie przepadam, ale gdy zaczyna się ściganie, to jest to, co lubię najbardziej.

Fot. Marek Bala / naszosie.pl
Fot. Marek Bala / naszosie.pl

Czy twoim zdaniem kolarstwo może być czyste od dopingu?

Nie raz pracowałem z ludźmi, którzy dwadzieścia lat temu, gdy byli kolarzami, mieli styczność z dopingiem, ale mimo to są wspaniałymi fachowcami. Jeśli ktoś zamknął ten rozdział, to nie można go skreślać. Oczywiście, dobrze by było wymienić całe środowisko, zacząć wszystko od nowa, ale kolarstwo ma też swoje tradycje, a wiedzę skądś trzeba czerpać. Nie da się wszystkiego wymazać.

Czy ostatnie kontrowersje wokół Team Sky wpływają w jakiś sposób na drużynę?

Nie za bardzo, bo my nie mamy nic wspólnego z rokiem 2011. Pracujemy tak, jak pracowaliśmy, choć medialne zamieszanie z pewnością nie pomaga. Każdy zdaje sobie sprawę, że trzeba spokojniej spojrzeć w przyszłość. Mimo wszystko dajemy z siebie sto procent, wykonujemy swoją pracę. Nie dostrzegam, by coś zmieniło się w naszym postępowaniu – jest tak, jak było, tylko po prostu pewne sprawy trzeba wyjaśnić.

Analizowałeś profil mistrzostw świata w Norwegii?

Tak, zobaczyłem go około pół roku temu. Pomyślałem, że jest fajny i zostawiłem to. Myślę, że odpowiada mojej charakterystyce i charakterystyce Michała. Powiedziałem w ekipie, że chcę mieć taki kalendarz, by na tych mistrzostwach być w formie, bo one są dużą okazją dla polskiego kolarstwa.

Na Majorce rozmawiali Marta Wiśniewska i Marek Bala

Poprzedni artykułCaleb Ewan pierwszym liderem Santos Tour Down Under 2017 (video)
Następny artykułAmanda Spratt wygrała Santos Women’s Tour
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments