Team Trek-Segafredo / Graham Watson

W rozmowie z portalem VeloNews John Degenkolb zaznaczył, że ma dość pytań o kraksę z początku tego roku i jedyne o czym chce rozmawiać, to czekające go wiosną klasyki.

Trudno jednak nie nawiązać do wypadku mającego miejsce podczas obozu przygotowawczego.

To nie był wypadek treningowy, tylko normalny wypadek na drodze, mogący zdarzyć się wszędzie i każdemu. Zaczyna się jednak nowy sezon, pełen nowych wyzwań dla mnie. To na prawdę motywujące i czerpię z tego sporo radości. To wielki krok dla mnie i mojej kariery, mijający rok mogę zostawić za sobą i nie chcę już o nim rozmawiać. 

Pomimo tego, że Niemiec był bliski utraty palca wydaje się, że zdarzenie nie zostawiło większego śladu na psychice Degenkolba.

W pełni doszedłem do siebie. Czuję się gotowy na 100%. Jestem w dobrych rękach, zarówno jeśli chodzi o lekarzy, jak i o specjalistów od przygotowania mentalnego, bez różnicy czy jestem z drużyną czy w domu. Pozytywnym skutkiem tego wypadku jest to, że przywiązuję większą uwagę do najmniejszych detali niż wcześniej.

Degenkolb nigdy nie miał wątpliwości, że wróci do ścigania. Zaznaczył jednak, że żałuje straconego sezonu klasyków i teraz dla niego największym celem powrót na „świętą ziemię” wyścigów jednodniowych w Belgii.

Pomimo fatalnego wypadku Niemiec zdołał zaliczyć jednak 59 dni wyścigowych, a nawet zanotować dwa zwycięstwa w końcówce sezonu. O tym jak wielkie są możliwości nowego kolarza Trek – Segafredo niech świadczy fakt, że kiedy ponad rok temu wygrał Mediolan – San Remo i Paryż – Roubaix powtórzył osiągnięcie Seana Kelly’ego z 1986 roku.

Nie było zbyt miło siedzieć w domu i oglądać klasyki. Normalnie miałbym na plecach pierwszy numer startowy. Straciłem taką możliwość, trudno. Będę jednak robić wszystko, by kiedyś móc wystartować w wyścigu jako obrońca tytułu.

Północne klasyki były ważne przy wyborze nowej drużyny. Niemiec wybrał Trek-Segafredo, ponieważ amerykańska ekipa działa w peletonie już od kilku lat i zawsze celuje w wiosenną kampanię we Francji i Belgii.

Dla mnie to jest ekipa z największym doświadczeniem, obok QuickStepu. Zawsze ich lubiłem nawet zanim do nich dołączyłem. Dobrze się czuję od pierwszego momentu… Chcę odnosić sukcesy od lutego do października i Trek-Segafredo był najlepszym zespołem, by osiągnąć wysoką formę. Czuję się tutaj jak w domu.

Pozycja lidera podczas brukowanych wyścigów w Trek-Segafredo to niełatwe zadanie. Degenkolb będzie musiał zastąpić Fabiana Cancellarę i nie uniknie porównań do Spartakusa.

To jedno z najczęstszych pytań, ale z mojej strony presja zawsze istniała. Ogromnie szanuję osiągnięcia Fabiana i to wielka motywacja, żeby spróbować nawiązać do jego wyników. Jestem jednak dumny z tego, co wygrałem w przeszłości. Mam na koncie dwa monumenty, więc nie muszę się nigdzie chować. Po prostu chcę wykonywać swoją pracę. Celem mojego życia jest zostanie najlepszym specjalistą od klasyków swojego pokolenia.

 

Poprzedni artykułGianni Meersman niespodziewanie kończy karierę
Następny artykułSam Bennett o zmianie związanej z przyjściem Petera Sagana
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments