fot. LB/RB/Cor Vos © 2016

Mistrzostwa Świata w Doha były ostatnią ważną imprezą w sezonie 2016. Tym samym, wielu znakomitych kolarzy zakończyło właśnie swoje kariery. Jednym z nich jest Fabian Cancellara.

Co prawda Spartakus wystartuje jeszcze w dobrze opłaconym, lecz mało istotnym wyścigu w Japonii, więc można już z czystym sercem podsumować jego niezwykłą i bardzo bogatą karierę.

Przyznam szczerze, że przychodzi mi to niezwykle ciężko. Cancellara jest bowiem jednym z największych kolarzy, jakich przyniósł świat. Bez wątpienia będę dziękował, że mogłem oglądać go na kolarskich trasach, a także jako młody chłopak brać z niego przykład.

Wszystko zaczęło się już w 2000 roku. 19-letni wówczas Fabian odbył staż w ekipie Mapei, od razu pokazując swoje ogromne możliwości. Rzadko zdarza się bowiem, by tak młody kolarz zajął 5 miejsce na etapie i 10 w klasyfikacji generalnej Circiut Franco-Belgie. Taka postawa była jednoznaczna z kompletną umową na sezon 2001.

fot. printerest.com
fot. printerest.com

Kolejny sezon był dla Spartakusa znakomitą nauką. Mógł on ścigać się u boku znakomitych kolarzy, zbierać doświadczenie, a momentami także szukać swoich szans. Jego najlepszym wynikiem były mistrzostwa świata w jeździe na czas, gdzie zajął 16. miejsce. Wielki talent zaczynał delikatnie przebijać się do czołówki.

W wieku 21 lat, znakomity Szwajcar rozpoczął swój marsz na szczyt. To właśnie wtedy przyszły pierwsze zwycięstwa – ZLM Tour oraz czasówka otwierająca wyścig dookoła Austrii. Co więcej, udało mu się utrzymać koszulkę lidera przez 4 dni. Sezon 2002 zakończył się dla niego na światowym czempionacie w Zolder, gdzie w czasówce zdołał już zmieścić się w czołowej 10, tracąc nieco ponad minutę do Santiago Botero.

Na przełomie 2002 i 2003 roku, młody Fabian postanowił zmienić barwy klubowe, wzmacniając zespół Fassa Bortolo. Właśnie wtedy, późniejszy mistrz wyścigów jednodniowych, po raz pierwszy zaczął pokazywać się w północnej Europie. Co prawda zaczęło się od 75 miejsca w Omloop Het Volk, lecz później było już tylko lepiej. Najpierw 8 pozycja w generalce i wygrana klasyfikacja młodzieżowa De Panne, a potem wysokie, 11 miejsce w Gandawa – Wewelgem. Jak się okazało, był to dopiero przedsmak udanego sezonu. Cancellara zdołał wówczas wygrać jeszcze prolog Tour de Romandie, kończąc wyścig z koszulką lidera klasyfikacji punktowej, zwyciężyć w czasówce w ramach wyścigu dookoła Belgii, zgarnąć koszulkę lidera po prologu Tour de Suisse, a także zakończyć Eneco Tour na czwartym miejscu, będąc najlepszym młodzieżowcem.

fot. delcampe.net
fot. delcampe.net

Wciąż młody Szwajcar (zaledwie 23-letni), wyraźnie dojrzewał w barwach Fassa Bortolo, a 2004 rok był tego doskonałym przykładem. Zaczęło się dość spokojnie, bo od wygranego etapu w Katarze. Później przyszła 12 pozycja w Kuurne, etap Setmana Catalana i czwarte miejsce w generalce De Panne. Najważniejsze stało się jednak w kwietniu, kiedy to wschodząca gwiazda z Berna zakończyła Paryż – Roubaix na czwartej pozycji, tworząc z Tomem Boonenem parę młodych wilków, podbijających świat bruków. Dorzucając do tego 13 miejsce w Gandawa – Wewelgem, można uznać wiosnę 2004 za udaną. Nadal nie do rozgryzienia dla Cancellary był wyścig dookoła Flandrii, który zakończył na 41 pozycji. Co było później? Zaczęła tworzyć się historia. W czerwcu Fabek wygrał jeszcze czasówkę w ramach Tour de Luxembourg, lecz to lipiec był dla niego niezwykle przełomowy. Właśnie wtedy Spartakus wygrał swój pierwszy etap Tour de France (prolog w Liege), zostając po raz pierwszy w karierze liderem Wielkiej Pętli. W końcówce sezonu warte odnotowania są jeszcze dwa ósme miejsca – podczas czasówek w Atenach i w Bardolino.

Rok 2005 był kolejnym z serii bardzo udanych. Tym razem Cancellarze udało się wygrać dwa etapy jazdy na czas – W Luksemburgu i Katalonii. Do zwycięskiego dorobku dorzucił jeszcze etap Paryż – Nicea. Najważniejszymi wynikami były jednak: 3 miejsce w czasówce w ramach MŚ, 8 w Roubaix oraz 4 w Wewelgem. Wyścig dookoła Flandrii nadal został nie zdobyty – tym razem 62 pozycja.

fot. historie du cyclisme
fot. historie du cyclisme

Sezon 2006 przyniósł kolejne zmiany. Nasz bohater postanowił drugi raz zmienić barwy, tym razem dogadując się z prowadzącym zespół CSC Bjarne Riisem. Jak się później okazało, była to jedna z najlepszych decyzji Spartakusa. Duński szef nowego zespołu nieco zmienił mu kalendarz, co okazało się strzałem w 10. Dojrzewająca gwiazda, po raz pierwszy w karierze zahaczyła Californię, gdzie w lutym dwukrotnie zmieściła się w etapowej 10. Później, zamiast Paryż – Nicea, Fabian wystartował w Tirreno – Adriatico, odnosząc nawet etapowe zwycięstwo. Był to jednak dopiero początek kapitalnej dla niego kampanii wiosennej. Szwajcar po raz pierwszy wystartował w „La Primavera”, kończąc zabawę na 25 miejscu. Później przyszło 37 miejsce w E3 i… fantastyczne 3 najważniejsze wyścigi na brukach. Zaczęło się od 6 miejsca we Flandrii, prowadziło przez 6 pozycję w Wewelgem i zakończyło się triumfem w Roubaix. W wieku 25 lat, Cancellara na stałe zapisał się w kolarskiej historii, a jak się później okazało, był to dopiero początek… Jeszcze w tym samym roku, do zwycięstw kolarza CSC należało dopisać mistrzostwo świata na czas i wyścig dookoła Danii.

Co ciekawe, w 2007 roku przyszedł niewielki kryzys. Aż do czerwca, Spartakus nie zdołał wygrać ani jednego etapu, jedynie w wyścigu E3 meldując się w czołówce (2. miejsce). Wiosna była więc nieudana. Z trzech najważniejszych wyścigów na brukach, Fabek najlepiej wypadł w Roubaix, gdzie był 12. Jak się jednak okazało, nie był to sezon stracony. Druga jego część była w wykonaniu gwiazdy team CSC kapitalna. Zaczęło się od dwóch wygranych etapów Tour de Suisse. Później przyszły kolejne dwa triumfy w Tour de France i koszulka lidera utrzymana aż do 7 etapu (drugi etap został wygrany przez Cancellarę w „żółtku” – była to jedyna wiktoria na etapie ze startu wspólnego w Wielkiej Pętli), a wszystko skończyło się w Stuttgarcie, gdzie Szwajcar obronił tytuł mistrza świata na czas.

Ocena roku 2008 jest co najmniej trudna. Pokazuje to tylko wielkość zawodnika, o którym dzisiaj prawię. Czy był to rok wyjątkowy, czy kolejny z bardzo dobrych? Wyliczmy zwycięstwa w mniej ważnych wyścigach – etap Tour of California, Monte Paschi Eroica, etap i generalka Tirreno – Adriatico, etap Tour of Luksembourg i 2 etapy Tour de Suisse. Bez dwóch zdań najważniejsze były jednak wygrane w Mediolan – Sanremo i olimpijskiej czasówce. Brzmi znakomicie, prawda? Na brukach nie było tak kolorowo. Co prawda drugie miejsce w Roubaix, zaraz za Tomem Boonenem nie jest porażką, ale 23 miejsce w Ronde Van Vlaanderen można za takową uznać, co tylko pokazuje wielkość zawodnika.

Sezon 2009 był wręcz bliźniaczy – bardzo dobre wyniki z całego sezonu gryzą się z kompletnie nieudaną kampanią wiosenną. Tym razem Cancellara nie rozmieniał się na drobne, startując tylko w najważniejszych wyścigach. Tym samym skończyło się na ośmiu triumfach – prologu Tour of California, dwóch etapach i generalce Tour de Suisse, etapie Tour de France (razem z koszulką lidera, straconą dopiero w Andorze), dwóch etapach Vuelty oraz kolejnym tytule mistrza świata na czas. Klasyki były jednak wielką porażką – nieukończona Flandria i 49 pozycja w Roubaix.

W końcu nadszedł rok 2010, będący, w moim mniemaniu, apogeum kariery Spartakusa. Po dwóch nieco mniej udanych latach (biorąc pod uwagę jedynie klasyki!), Cancellara był zmotywowany i silny jak nigdy. Zaczęło się spokojnie – wygrany Tour of Oman, 10 miejsce w Strade Bianche, 17 w „La Primavera” i zwycięstwo w E3. Później jednak ,cały kolarski świat oglądał popis kolosa z Berna. Podczas Ronde Van Vlaanderen, aż do Kapelmuuru jego tempo utrzymywał Tom Boonen, lecz również legendarny Belg został odczepiony, tracąc do Cancellary ponad minutę. Tydzień później, Fabian dokonał jeszcze większej masakry, atakując około 50 kilometrów przed metą i miotąc rywali. Tym samym, 6 lat temu Spartakus nie tylko odczarował Flandrię, ale także w ciągu tygodnia wygrał dwa brukowe monumenty.

Później przyszły jeszcze wygrane etapy – jeden w Tour de Suisse, oraz dwa w Tour de France, by sezon zakończyć mistrzostwem świata w jeździe na czas w Geelong. Bez wątpienia był to wyjątkowy rok dla Spartakusa.

W kolejnym sezonie, tym razem już nie pod opieką Bjarne Riisa, ale w nowo powstałym zespole braci Schleck – Leopard-Trek, cały peleton był świadomy nieprzeciętnych umiejętności Szwajcara. Tym samym jego koło stało się najbardziej obleganym miejscem w wyścigach jednodniowych. Dla samego Cancellary stało się to uciążliwe, lecz jednocześnie świadczące o jego pozycji w peletonie. Naturalnie, jak co roku, udało mu się odnieść kilka mniej znaczących zwycięstw, takich jak etap Tirreno-Adriatico, etap Tour du Luxembourg, 2 etapy Tour de Suisse czy etap Vuelty. Najważniejsze jednak działo się wiosną. Ze wszystkich wyścigów jednodniowych, mogących pochwalić się sporą renomą, Spartakus zdołał wygrać tylko jeden – E3. Reszta była popisem zawodników siedzących na jego kole. W Sanremo wyprzedził go Matt Goss (który także postanowił zakończyć karierę). We Flandrii, z odjazdu wspólnie z Sylvainem Chavanelem nie wyszło nic. Powód? Francuz ani razu nie wyszedł na zmianę. Ostatecznie obu kolarzy na finiszu pogodził Nick Nuyens. Nieco inaczej sytuacja wyglądała w Roubaix. Tam do mety dojechała ucieczka, ze zwycięzcą Johanem Van Summerenem na czele. Belg może zawdzięczać wygraną przeciwnikom Cancellary, którzy nie chcieli pracować na czele grupy pościgowej. Ostatecznie Szwajcarowi niewiele zabrakło, by szaleńczym solowym atakiem dogonić wysokiego kolarza i zwycięzcę Tour de Pologne.

fabek5

Sezon 2012 był… cieżki. Bardzo ciężki. Popisy Fabiana zostały zatrzymane przez dwa upadki. Pierwszy miał miejsce we Flandrii, już na trasie De Ronde. Drugi zdarzył się w najważniejszych momentach wyścigu w Londynie i odebrał mistrzowi dwa medale olimpijskie (ocena subiektywna). Mimo to, król bruków zdołał odnieść kilka wiktorii. Były to triumfy w Strade Bianche, na etapie Tirreno i etapie TdF. W Sanremo znów było blisko. Tym razem koła Spartakusa trzymał się Simon Gerrans, który dał zmianę dopiero na mecie. Po zakończeniu sezonu 2012 nie było jasne, czy Cancellara zdoła wrócić na szczyt. Pojawiały się głosy, że kolejne lata będą powolnym schodzeniem z kolarskiej sceny. Na szczęście czempion zdołał urwać wszelkie spekulacje.

Jak to zrobił? Nie trudno się domyślić. Sezon 2013 był kolejnym popisem. O tym co wydarzyło się w Sanremo chyba nie trzeba pisać. Po raz kolejny walka i zmiana dopiero na mecie. Tym razem spryciarzem był Gerald Cioleck, a Fabek zakończył zmagania na 3. miejscu. Później przyszło kolejne zwycięstwo w E3 i dwa najważniejsze wyścigi w sezonie – ponownie wygrane w pięknym stylu. We Flandrii wszystko skończyło się na podjeździe pod Oude Kwaremont. Właśnie tam Spartakus odskoczył rywalom, którzy nie mieli nawet możliwości oglądania jego pleców. We Francji było nieco inaczej. Wiedząc, że najgroźniejsi rywale siądą mu na koło, król bruków nie odpowiadał na żadną akcję zaczepną, by później samotnie dochodzić do czołówki. Wszystko zakończyło się sprintem na welodromie w Roubaix, gdzie wyższość Spartakusa musiał uznać Sep Vanmarcke. W dalszej części sezonu, Cancellara odniósł tylko jedno zwycięstwo – wygrał czasówkę w wyścigu dookoła Austrii.

fot. bicycling.com
fot. bicycling.com

Kolejny rok pokazał, że wiek zaczyna robić swoje. 32-letni Szwajcar nie był już tak dynamiczny, tak mocny, tak niezniszczalny. Co prawda w Sanremo powtórzył się dobrze znany nam scenariusz – tym razem mocniejszy był Kristoff, lecz podczas brukowanych klasyków rywale mieli już bardzo dużą szansę pokonania swojego idola. We Flandrii, Fabian zdołał skutecznie zaatakować pod Oude Kwaremont i na finiszu z grupki pokonać Grega Van Avermaeta, Sepa Vanmarcke i Stijna Vandenbergha, lecz podczas Roubaix nie dał już rady odjechać rywalom. Tym razem „Piekło północy” zakończył na trzeciej pozycji, przegrywając z Niki Terpstrą i Johnem Degenkolbem. Reszta sezonu także nie była aż tak udana, o czym świadczy brak jakiegokolwiek zwycięstwa.

Ostatni wielki podryg miał mieć miejsce rok później. Niestety, los nie był przychylny zawodnikowi reprezentującemu barwy Trek Factory Racing. Najpierw przydarzył mu się nieszczęśliwy upadek podczas wyścigu E3, eliminujący go z walki na brukach, a kilka miesięcy później, kolejny dzwon pozbawił go koszulki lidera Tour de France. Ostatecznie skończyło się na jedynym zwycięstwie etapowym w Tour of Oman.

Jeszcze przed rozpoczęciem niedawno zakończonego sezonu, Cancellara dawał do zrozumienia, że będzie to jego ostatni rok. Ostatni raz wystartuje on w klasykach, ostatni raz spróbuje swoich sił w Tour de France, ostatni raz powalczy o medal Igrzysk Olimpijskich. Dawno nie pamiętam, by Spartakus był tak zmotywowany. Już w lutym wygrał Trofeo Serra de Tramuntana oraz etap jazdy na czas podczas Volta ao Algarve. Kilka tygodni później przyszedł wielki triumf w Strade Bianche. Wszyscy zastanawiali się, czy na zakończenie kariery, Spartakus zdoła jeszcze raz rozgromić rywali podczas brukowych monumentów. Niestety, nie dał rady. We Flandrii był blisko, a jednocześnie dokonała się symboliczna zmiany warty. Pokonał go Peter Sagan, który jest na najlepszej drodze, by stać się równie wielkim, o ile nie jeszcze większym kolarzem. W Roubaix szans na triumf pozbawiła go kraksa. W kolejnych wyścigach nie było kolorowo. Zdarzały się miejsca w czołówce, lecz były one rzadkością. Wszystko jednak poszło w niepamięć, kiedy Fabian stanął na najwyższym stopniu podium w Rio. Jak się okazuje, był to jego ostatni ważny wyścig w karierze. Tylko najwięksi potrafią tak kończyć. On to zrobił i to w jakim stylu…

fot. LB/RB/Cor Vos © 2016
fot. LB/RB/Cor Vos © 2016

Fabiana Cancellarę zapamiętam nie tylko jako niezwykłego kolarza. Dla mnie był on wzorem prawdziwego mistrza. Pracowity, utalentowany, niezmiernie ułożony, ale również niezwykle serdeczny. Zawsze skory do rozmów, pełen szacunku do innych. Prawdziwy mężczyzna, który w życiu osiągnął wszystko, o czym marzył (z wyjątkiem mistrzostwa świata ze startu wspólnego). Człowiek jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy, niepowtarzalny. Po prostu Spartakus.

Poprzedni artykułOpinie na temat nietypowej trasy Tour de France
Następny artykułZmiany w kalendarzu wyścigowym UCI
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
AndrewJ
AndrewJ

Bardzo dobry tekst:)
Łezka się kręci, że jeszcze tylko Japan Crit pojedzie. Boonen kończy ponoć po Roubaix 2017, szkoda że jeszcze raz razem na brukach nie powalczą. Chociaż Spartakus ma godnego następcę, Sagana:) tylko co z czasówką, mam nadzieję że Bodnar wykracze sobie poprawę na przyszłych MŚ.