Dziennikarz brytyjskiego tygodnika „Cycling Weekly” Gregor Brown, zebrał opinie kolarzy, którzy nie walczyli o zwycięstwo na finiszu pod Mirador de Ézaro, w tym Michała Kwiatkowskiego (Team Sky).
Joe Dombrowski z Cannondale stwierdził, że był to najbardziej stromy podjazd, jaki kiedykolwiek podjeżdżał. Zauważył także, że bardziej pasował tak zwanym „puncherom” niż kolarzom walczącym w klasyfikacji generalnej.
Dla Michała Kwiatkowskiego małą niedogodnością techniczną był fakt, że autobusy drużyn zostały zaparkowane u podnóża podjazdu, w związku z tym trzeba było do nich zjechać na rowerze. Rozgrzane w ponad trzydziestostopniowym upale obręcze kół po prostu się zagotowały i wydawały z siebie charakterystyczny „krzyk”.
Szacowane maksymalne nachylenie na Mirador de Ézaro miało wynosić nawet trzydzieści procent, ale Strava Barta de Clercqa z Lotto-Soudal pokazała, że było to nawet czterdzieści procent.
Australijczyk z Movistaru Rory Sunderland zauważył, że to jak trudny był to podjazd zależało od tego, w jakim tempie jechało się wcześniej. Poza tym docenił wartość tej trudności w kontekście atrakcji dla kibiców i zwrócił uwagę, by nie zapominać, że na wyścigach we Włoszech są podjazdy z dwunastoprocentowym nachyleniem o długości dziesięciu kilometrów, które są równie ciężkie.
Dario Cataldo z Astany z kolei, zna bardziej strome góry niż Mirador de Ézaro. Jako przykład podaje Montelupone lub inne podjazdy znane z Tirreno-Adriatico. Powiedział także, że większość kolarzy nie powinna być zdziwiona tą trudnością, ponieważ podjazd ten został wykorzystany we Vuelcie po raz trzeci.
Oto jakiego sprzętu użyli Dombrowski i Cataldo:
Joe Dombrowski – 38/32, ale po etapie powiedział, że założyłby 36/32
Dario Cataldo – 39/32
Aż musiałem wejść na cycling weekly, żeby zrozumieć o czym mówił Kwiato, bo z waszego przekładu na j. polski ciężko uchwycić sens jego wypowiedzi.