Trzy tytuły mistrzyni świata w ciągu jednego roku – tego dokonała Pauline Ferrand – Prevot. Rok w tęczowych barwach nie minął Francuzce jednak kolorowo.

W długim poście umieszczonym na kontach Pauline Ferrand – Prevot w mediach społecznościowych możemy przeczytać, że „kolarstwo stało się koszmarem” i doprowadziło nawet do tego, że zwycięstwo w wyścigach o mistrzostwo świata na szosie, w przełajach oraz MTB „było najgorszą rzeczą” jaka mogła się Francuzce przytrafić.

Tegoroczny sezon Ferrand – Prevot rozpoczeła od zbyt szybkiego powrotu po kontuzji. Zawodniczka wzięła całą winę za to na siebie mówiąc, że nie posłuchała porad swojego trenera, który zalecał spokojniejszy powrót do ścigania.

11. miejsce w Strade Bianche i 8. w kobiecym Tour of Flanders były najlepszymi wynikami we wczesnej fazie sezonu, ale wówczas przyszły kolejne problemy. Trzykrotna mistrzyni świata przeprowadziła się na południe Francji, a to spowodowało problemy związane z alergią. Przez to zawodniczka musiała brać kortykosteroidy, tuż po trzytygodniowej kuracji antybiotykowej…

„Według zasad antydopingowych, nie mogłam startować przez 10 dni po zażyciu kortykosteroidów. To było dziesięć dni najcięższych treningów po to, żeby stracić jak najmniej czasu.”

Maj i czerwiec to kolejna przerwa w startach. Tym razem przeszkodą była rwa kulszowa. O tym okresie tego sezonu Ferrand – Prevot opowiada, że owszem, jeździła rowerem, ale była to bardziej cykloturystyka, a nie prawdziwe treningi. Po rehabilitacji w Besancon Francuzka nadal upierała się, że chce podczas Igrzysk Jechać zarówno na szosie, jak i w MTB. Zwyżkę formy wskazywał triumf w mistrzostwach kraju MTB tuż przed Rio.

„Ostatecznie nie udało się nadrobić straconego czasu, nawet jeśli bardzo mocno trenowałam. Te Igrzyska to wynik całego piekła, jakie mnie spotkało w tym roku.”

-tłumaczy Ferrand – Prevot.

Wyścig szosowy mistrzyni świata ukończyła na 26. miejscu, a dwa tygodnie później, podczas gdy Maja Włoszczowska walczyła o medale, Ferrand – Prevot cierpiała, a w konsekwencji wycofała się z rywalizacji.

„Nie myślałam o tym, żeby pójść do mixzone i opowiedzieć dziennikarzom o moim wycofaniu, to ostatnia rzecz jaką chcesz robić w takich chwilach. Kończę mój sezon z wynikiem DNF. Nie wiem kiedy wrócę na rower. Kolarstwo było czymś co kochałam najbardziej, ale stało się to moim największym koszmarem.”

-kończy emocjonalny wpis zawodniczka Rabo – Liv. O ile kłopoty zdrowotne nie będą miały na to wpływu, to wiele wskazuje na to, że Francuzka w przyszłym sezonie będzie się ścigać w barwach Canyon – SRAM.

Źródło: cyclingnews.com

Poprzedni artykułTour du Poitou Charentes: Sylvain Chavanel liderem po czasówce
Następny artykułSześcioosobowe reprezentacje Polski na mistrzostwa świata w Katarze
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments