Holenderscy naukowcy mają wątpliwości co do tego, że EPO ma wpływ na poprawę wydolności organizmów kolarzy. Aby je potwierdzić lub im zaprzeczyć, rozpoczęli badania naukowe – pierwszy test pokazał, że mogą one być słuszne.

Grupa czterdziestu ośmiu dobrze wytrenowanych kolarzy-amatorów przejechała sto dwadzieścia kilometrów, a następnie podjechała pod legendarny podjazd Mont Ventoux. Połowie podano wcześniej EPO, a pozostałym placebo.

Badania postanowili przeprowadzić naukowcy z Centre for Human Drug Research (CHDR) w Leiden. Chcą sprawdzić, czy EPO poprawia wydolność kolarzy oraz określić potencjalne skutki uboczne.

Uczestnicy eksperymentu, zanim podjechali pod „Gigant Prowansji”, piętnastokrotnie odwiedzili CHDR. Cykliści nie wiedzieli oczywiście, jaka substancja jest im podawana, ale wiedzieli, że jedni dostaną EPO, a inni placebo. Po wyścigu tylko 38 procent badanych z grupy, która otrzymała EPO powiedziało, że dostało doping, natomiast aż 74 procent tych, którym wstrzyknięto placebo, stwierdziło, iż jechali pod wpływem erytropoetyny. Średni czas podjazdu pod Mont Ventoux tych, którzy jechali na placebo wynosi godzinę, trzydzieści siedem minut i czterdzieści pięć sekund, natomiast tych pod wpływem EPO trzydzieści osiem sekund wolniej.

Należy jednak podkreślić, że powyższe wnioski są wstępne, a kompletne wyniki badań zostaną opublikowane za kilka miesięcy.

 

Poprzedni artykułMarcin Białobłocki: „to jeden z najgorszych dni w moim życiu”
Następny artykułStefan Küng złamał obojczyk
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
yorg
yorg

Jeśli to miałaby być prawda,to należy zwrócić wszystkie trofea, zdobyte przez ukaranych kolarzy,a w pierwszym rzędzie Armstrongowi,najlepszemu z najlepszych.

vip
vip

Najlepszy był Merckx ale Armstrong też był niezły.

Toponomastyka
Toponomastyka

Nic z tego! Nawet jeśli EPO jest nieskuteczne, to Armstrong i jemu podobni mieli nadzieję, że jest. Chcieli oszukać innych i zrobili to z rozmysłem. Nieistotne, czy skutecznie. Wola oszustwa była.

Jacek
Jacek

Tak, kolejne genialne badania „naukowców”. Wydolność można byłoby badać w hali, w bardzo podobnych warunkach i u TEGO SAMEGO zawodnika, przy zachowaniu tej samej dyspozycji dnia.
Co ma średnia kolarzy „Z” i „bez” EPO? Każdy z nich prezentował „podobny” poziom…? To tak samo, jak wypuścić na trasę „dobrze wytrenowanych” zawodowców… Co podjadą ścigając się niezależnie pod górę z tym samym, plus minus, czasem? żart.

Marcin
Marcin

w 2008 na Mont Ventoux na góralu na oponach 1.5 wjechalem w 1:39:00. W lesie na stromym odcinku jechałem 12-13 km/h ale jak las się skończył, wypłaszczyło się znacznie to prędkość pozostała bez zmian, ze wzdględu na ten słynny wiatr tam wiejacy. czasami nie dało sie przekręcić i byli kolarze-amatorzy co podchodzili z buta. Ja jednak wczesniej nie mialem w nogach 120 kilometrów 🙁
Co do EPO. Na pewno kopa dawalo, sam Hamilton o tym duzo pisze w swojej ksiązce Wyścig tajemnic. Przewaga Armstronga był osobisty lekarz – Ferrari – co mu nie mylił woreczków z krwią do transfuzji, w przeciwieństwie do całej rzeszy korzystających z usług Fuentesa, gdzie ten pomylił ich woreczki na TdF 2004. pamiętacie co tam się działo na etapie do Plateau de Beille? Ullrich, Hamilton, Mayo umierali.

Dominik
Dominik

Po pierwsze EPO ma największy wpływ na wyścigach wieloetapowy. Armstrong nie używał tylko epo,m.in. robił transfuzje krwii, i zażywał inne środki dopingujace. A i tak nie ważne czy pomagały czy nie, a pomagaly, ale ważne jest że były zabronione.