Dziennikarze Gazzetta dello Sport sugerują, że silniczek znaleziony w rowerze belgijskiej zawodniczki na przełajowych Mistrzostwach Świata, to już starsza generacja „dopingu technologicznego”.

19-letnia Femke Van den Driessche w swoim rowerze posiadała instalację w suporcie i sztycy, która mogła jej pozwolić na dodatkowe kilkadziesiąt watów. Co prawda był to zapasowy rower Belgijki, którego nie użyła, ale grozi jej za to półroczna dyskwalifikacja i do 200.000 franków szwajcarskich grzywny.

Tymczasem Claudio Ghisalberti z Gazzetta dello Sport napisał artykuł w którym objaśnia nieco temat „dopingu technologicznego”. Jego zdaniem silniczki ukryte w ramie i suporcie to „przeżytek”. Nowym sposobem na oszustwa ma być specjalne tylne koło „elektromagnetyczne”. Specjalna instalacja ukryta pod warstwami karbonu, tworzy pole elektromagnetyczne – dodające od 20 do 60 watów przez cały czas!

Ghisalberti dotarł nawet do producenta tego sprzętu, ale z oczywistych względów nie podaje jego tożsamości. Jak podaje tajemnicze źródło – około 1200 osób korzysta już z tego urządzenia (głównie we Włoszech). Koszt to około 200 tys. euro.

 

Schemat: Gazzetta dello Sport

 

Poprzedni artykułCCC Sprandi Polkowice na Dubai Tour, Tour of Qatar i Tour of Oman
Następny artykułInnsbruck organizatorem mistrzostw świata 2018
W redakcji naszosie.pl praktycznie od samego początku. Obecnie większość czasu poświęca na prowadzenie grupy GVT. Weekendy zazwyczaj spędza na szosach całej Polski. Dla naszosie.pl zdobył trzy medale Mistrzostw Polski dziennikarzy w tym dwa złote. W Mistrzostwach Świata dziennikarzy na Krecie wywalczył czwarte miejsce w jeździe indywidualnej na czas.
Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Tomek
Tomek

Proste przeliczenie 200.000 x 1.200 daje imponującą kwotę 240.000.000 eur. Przyznam że trochę trudno uwierzyć że takie koło daje tego typu dochody. Gdyby chodziło PROSów to oznaczałby że kolarstwo to nieprawdopodobnie dochodowy interes. Nie wiem czy w PROTOUR jest do wygrania aż tyle kasy – wątpię w to. A skoro tyle nie ma to jak to się może opłacać. Albo cena koła jest przesadzona kilkukrotnie albo liczba użytkowników (bardziej jestem skłonny uwierzyć w to że więcej jest oszustów a cena jednak niższa). Do tego biorąc pod uwagę że na różne warunki różne koła się stosuje to trzeba by przyjąć że zawodnik potrzebuje ze 2-3 takie koła.

Imię
Imię

Do dupy z tym gównem

Kuba
Kuba

Tomek, weź pod uwagę to, że to nie chodzi tylko i wyłącznie o kasę do wygrania w wyścigach, a bardziej o prestiż sponsora zwycięzcy, (który zapewne i takie rowery/koła finansuje) który potem sprzeda kilka razy więcej rowerów, akcesoriów, częsci, ubrań i innych rzeczy…to jest miliardowy biznes.

Jacek
Jacek

Biorąc pod uwagę konstrukcję roweru to jest najbardziej oczywista forma dodatkowego napędu, niewielka i bez części ruchomych (wirnikiem jest samo koło). Pisałem już o tym w jakimś komentarzu parę miesięcy temu. W widelcu (na mój gust łatwiej jest umieścić to przy przednim kole) wystarczy umieścić cewki dające zmienne pole magnetyczne, sterowane jakimś układem elektronicznym, baterie w ramie do zasilania całości (tych jest ponoć pełno w zawodowych rowerach) i koło kręci się jak wirnik silnika elektrycznego. Mam gramofon Adam (stara Unitra), gdzie talerz kręci się na identycznej zasadzie.
Ten koszt 200 TEUR jest moim zdaniem mocno przesadzony – może 2 000 EUR bardziej odpowiada poziomowi komplikacji tego systemu.

Kamil
Kamil

Ta kwota rzeczywiście wydaje się podejrzana. Ciekawe jak takie koło ma działać. Gdzie tu jest źródło energii? Bo sam magnes w kole tylko zwiększy opór.