Wiele osób czekało na ten start i wiele osób wiązało spore nadzieje z występem CCC Sprandi Polkowice na tegorocznym Giro d’Italia. Oprócz dostarczania naszym Czytelnikom informacji jesteśmy także kolarskimi kibicami. Postarałem się zebrać wszystkie myśli i opinie, które krążyły w naszej Redakcji na temat startu „Pomarańczowych” w Rosa Corsa

Rok 2003, wiadomości sportowe były dla mnie głównym punktem wieczoru. Oprócz doniesień piłkarskich codziennie, choćby kilka zdań, padało o wynikach wyścigu dookoła Włoch. Śledząc relacje w telewizji udało się zapamiętać nazwiska Pavla Tonkova (bo był kimś, kto już w tym sporcie coś osiągnął), Andrisa Nauduzsa (bo komentatorzy mieli problemy z wymówieniem jego nazwiska) czy Dariusza Baranowskiego (bo, jak mówił tata, „nasz jest dobry!”).

Tonkov wyścigu nie ukończył, Nauduzsa później zapamiętałem z tego, że przyłożył Petacchiemu, a „nasz” faktycznie okazał się dobry i Baranowski skończył na 12. miejscu. W tle cały czas były powtarzane informacje o tym, że to pierwszy, historyczny start polskiej ekipy zawodowej w Grand Tourze, a „Pomarańczowi” jadą tam całkiem nieźle, bo Tonkov 4. na Terminillo, bo Łotysz o trudnym nazwisku walczył z Super Mario Cipollinim i AleJetem na finiszach, bo Brożyna jechał aktywnie, no i ten Baranowski walczył o czołową dziesiątkę.

Po tylu latach doczekaliśmy się znów startu „Pomarańczowych” w Rosa Corsa. Podobieństwa obu drużyn? Znajdzie się kilka. Szmyd jak Tonkov? Rosjanin był kolarzem największego kalibru i był zatrudniony po to, by zrobić dobry wynik. Szmyda karierę większość fanów tego sportu zna doskonale i nigdy „Sylwas” nie miał takich wyników jak Tonkov. Szmyd dostał życiową szansę i otwarcie mówiono o tym, że będzie liderem drużyny. Bole jak Nauduzs? Bole to uznana marka. Może nie fajerwerki, ale solidna firma. Maciej Paterski, podobnie jak w 2003 roku Tomasz Brożyna i Baranowski, wrócili do krajowej ekipy po podboju Zachodu. No i przecież „Patera” narobił wiosną apetytu na dobre wyniki w Giro…

Na tym podobieństwa się kończą. Nie udało się chociaż w najmniejszym stopniu dorównać osiągnięciom sprzed 12 lat. Niestety nikt nie zbliżył się do czwartego miejsca, o klasyfikacji generalnej nie wspominając. Jestem wielkim kibicem Szmyda, ale… „Sylwas” stracił do Contadora 2 godziny i 45 minut. W 2003 roku taką stratę do Gilberto Simoniego miał…Jan Svorada, legendarny czeski SPRINTER. Nie czepiałbym się tej straty absolutnie, gdybym widział chociaż raz próbę walki o dobry rezultat. Zamiast jednak zapowiedzi walki widzieliśmy wpisy o „zbyt dużym tempie” i o winie…

Wszyscy czekali na dobry występ Paterskiego. Sam zainteresowany dawał powody do tego. Wygrana w Chorwacji, świetne Amstel Gold Race, etap w Katalonii, a Giro… Jedno 8. miejsce to chyba nie jest szczyt możliwości „Patery”.

Podobny „sukces” osiągnął Grega Bole, który także był ósmy na jednym z etapów. Słoweniec starał się i walczył i ciągle był blisko top 10. Zaimponował całemu peletonowi meldując się na 19. miejscu w Aprice, dziesięć minut przed „Sylwasem”! Bole był jedynym zawodnikiem, którego mogliśmy oglądać blisko czołówki i walczącego o jakiś wynik. Jednak na płaskich etapach na dwa kilometry przed metą zostawał sam i nie mógł liczyć na pomoc kolegów w pomarańczowych strojach.

Nikt nie oczekiwał od Szmyda, że będzie walczył na górskich przełęczach z Contadorem, Aru i Landą. Zdarzyło się jednak, że u stóp Mortirolo, Szmyd jechał ramię w ramię z „Pistolero”. Hiszpan wystrzelił do przodu w pogoni za nadającą mordercze tempo Astaną, a Szmyd? Polak został, kręcił spokojnie, a po etapie podsumował etap słowami: „chciałem zgrywać fenomena i pewnie jako jedyny w całym peletonie nie założyłem kompaktu na przód”.  Tak mógł zrobić junior, a nie jeden z najbardziej doświadczonych zawodników, którzy jechali w wyścigu. Może warto było spróbować gnać za Contadorem? Od razu przypomina się etap do Alpe d’Huez, gdzie Szmyd jechał ramię w ramię z „Księgowym” i Janezem Brajkovicem. I walczył, atakował, kontrował…

Właśnie – zabrakło walki?

Wydaje się, że zabrakło. Nie było widać determinacji. Zabieranie się w ucieczki? Świetnie, ale do jakich? To chodziło o to, żeby pokazywać logo sponsorów, czy o sportowy wynik? Chodziło o jedno i drugie. Ciężko mieć pretensje do sponsorów, bo wykładają ogromne sumy pieniędzy na to, żeby coś jeszcze na tym zyskać. Pan Miłek też nie będzie studnią bez dna, która będzie tylko dawać, nie chcąc nic w zamian. Wydawało się, że jest kilku zawodników, którzy do ucieczek „mają nos”. Nos mieli tylko do tych, które nie dojechały do mety. Oprócz tego, niestety, bezbarwnie, asekuracyjnie i byle dojechać do Mediolanu.

Zbieranie doświadczenia? Nie kupuję tego. Po doświadczenie mógł jechać Patryk Stosz i Eryk Latoń. Średnia wieku drużyny wynosiła blisko 30 lat, czyli na starcie w San Lorenzo zobaczyliśmy zawodników, którzy zawodowy peleton znają dość dobrze i do tego mają na koncie starty w Grand Tourach. Zapowiadano, że zespół jedzie walczyć. Zapowiadano, że samo zaproszenie nie jest sukcesem…Niestety okazało się, że w trzytygodniowym wyścigu sama możliwość startu dla polskiej ekipy to wciąż sporo.

Ci zawodnicy mają potencjał i pokazali to niejednokrotnie, chociażby w tym sezonie. Forma przyszła zbyt szybko? Być może, ale było dość długo wiadomo, że ten wyścig to jest „gwóźdź programu” w tegorocznym kalendarzu startowym. Kierownictwo ekipy to też nie są juniorzy i wiedzieli o starcie dostatecznie wcześnie i można było dostosować szczyt formy akurat na Giro. Czy to było powodem, że w końcówkach etapów kolarzom brakowało „pary” i nie mieli sił zafiniszować? Może to jest właśnie ta różnica pomiędzy World Tour, a Pro Continental? Może tyle właśnie brakuje do kolarskiego topu?

Wydaje się więc, że bardziej miarodajne będzie porównanie CCC do drużyn Bardiani i Androni. W klasyfikacji drużynowej polska ekipa znalazła się pomiędzy tymi dwoma ekipa, na 14. miejscu. Jak wyglądają wyniki indywidualne? Franco Pellizotti, rówieśnik Szmyda – „pudło” w Imoli i Top10 w Sestriere oraz 24. miejsce w klasyfikacji końcowej. A jak w Bardiani? Stefano Pirazzi tym razem nie szalał w górach jak w poprzednich latach, ale zakończył wyścig na 22. miejscu, Nicola Boem wygrał etap, a Francesco Bongiorno był drugi na etapie do Verbanii. Do tego Enrico Battaglin, który kilka razy zameldował się w „dychu”… Spośród wymienionych zawodników włoskiej ekipy najstarszy jest Pirazzi, który ma 27 lat. To jak z tym doświadczeniem?

Było o nietrafieniu z formą, było o braku doświadczenia…Pojawiały się też tłumaczenia o kontuzjach i zmęczeniu. To jest Giro. To jest kolarstwo. Tu się nic nie należy. Tu musi boleć, tu trzeba sobie wszystko wydrzeć i wyszarpać. Lubimy przecież sportowych szaleńców. Może warto było w którymś momencie zaryzykować, „pójść w trupa”, a na mecie powiedzieć – przynajmniej spróbowałem. A może by się udało? Bo chyba lepiej żałować, że nie wyszło, niż tego, ze się nie spróbowało.

Okazało się niestety, że Giro dla CCC Sprandi Polkowice nie było sukcesem. Tuż przed wyścigiem drużyna chwaliła się nowym autokarem. Pojazd imponujący w każdym możliwym aspekcie, ale ten autokar, podobnie jak kolarze na tegorocznym wyścigu – na każdy szczyt nie dojedzie…

Redakcja

 

Foto: Mario Stiehl

Poprzedni artykułBardet: „Na drużynowej czasówce można sporo stracić”
Następny artykułTour de Luxemburg: Andre Greipel nowym liderem!
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Tomek
Tomek

Zgadzam się z tekstem w 100%. Co do Szmyda, mnie zawsze u niego denerwowało to, ze zawsze było „coś” co było winne stracie. A to za wysokie tempo, a to za niskie, a to zimno, ciepło, stromo, płasko, zawsze coś. W CCC tak naprawdę jedynym zawodnikiem na „generalkę” jest Rebellin, któremu już też lata lecą.
Polubiłem Fanpage Paterskiego na FB, w pierwszym tygodniu jeszcze się starał, ale później, było już widać po wpisach, że tylko czekał na koniec wyścigu.
Masakra aby sprinter drużyny, był jej najwyżej sklasyfikowanym w „generalce” zawodnikiem.
Ok ja rozumiem, że to inny poziom i w ogóle, ale ogólnie odczuwam niesmak po występie „pomarańczowych”.
Pomijam ocene występu „Mistrza Polski” … nie wiedziałem, że tam w ogóle startował.

pepe
pepe

Niestety..trudno się nie zgodzić. Z całym szacunkiem dla Pana Szmyda, który na pewno ma ogromne doświadczenie ale…nie ma tego co ma na przykład „Kwiato”: mentalności zwycięzcy. Jak zobaczyłem wpis o korbie i jeszcze jeden, że „szaleńcze tempo” to mi ręce opadły :(. Szkoda…
No i wychodzi też, że błąd popełniło kierownictwo zespołu. Po tegorocznych startach CCC byłem przekonany, że liderem na Giro będzie Paterski lub Bole…

Paweł
Paweł

Tak, ale ja właściwie nie spodziewałem sie wielkiego wyniku. I chyba każdy kto sie spodziewał był wielkim optymista. Co do Sylwka… Raczej liczyłem ze raz czy dwa zaszaleje licząc na dobry wynik a moze nawet etapowe zwycięstwo z pomocą kolegów. Nawet ryzykując wycofanie z wyścigu po zajechaniu sie. Pojechali na miarę nazwisk, przygotowania, i cudów w kolarstwie to nie ma…

road-racing.pl
road-racing.pl

Zgadzam w całej rozciągłości, dodał bym tylko że wystrzał formy na Catalonii i Amstelu to chyba trochę za daleko od Giro żeby się w kontekście Giro z tego cieszyć czyli sztab szkoleniowy się nie popisał również. Szmyd który na Martirolo założył klasyczna korbę tez daje przykład rozwagi swoim młodszym kolegom…

gorol
gorol

Opis bardzo prawdziwy, tutaj trzeba pochylić czoła Redakcji. Każdy z Nas kibiców kolarstwa czekał zniecierpliwiony na ten start. Już po czasówce było widać że przepaść jednak jest, a każdy dzień to przynosił co raz większe rozczarowanie. Prawda jest w tym że Kierownictwo drużyny popełniło wiele błędów, choć pewnie wiedzieli kto jest w jakiej predyspozycji. Na oko kibica było widać, że tacy nieobecni jak Hirt czy Schumacher robili postępy idealne w kierunku Giro, a pomimo to nie pojechali. Zaryzykował bym postawieniem na Rabelliniego i na pomocnika Szmyda, w tej formie mu lepiej wychodziło. Rabellini to stara dobra marka i na pewno chciałbym się odgryźć po pechowej Turcji. Zaskoczył mnie trochę na plus Rutkiewicz, mało o nim ostatnio było, ale coś się gdzieś starał przepychać w tym wyścigu. Do małych pozytywów należy dodać Samoilau bo miał parę dni całkiem przyzwoitych jak na swoje możliwości. Mihaylov pojechał sobie na zarobkową wycieczkę do Włoch, podobnie zresztą jak Owsian i Matysiak nie prezentując praktycznie po za jakimś małym skokiem nic. O Maryczu nie którzy dowiedzieli się że w ogóle jedzie dopiero kiedy miał pechowa kraksę, życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia. Paterski największe rozczarowanie, ale chyba się już wyjeździł do Giro i powinien odpoczywać. Pozostaje nam ostatnia światłość w tunelu. Tak to Grega Bole jedyny, który wziął na bary ciężar Giro i mimo że jest sprinterem nazwijmy samotnikiem, bo nikt nie był w stanie mu zrobić pociągu, a czasami nawet nie byli w stanie dotrzymać mu tempa koledzy z drużyny. Pokazał sie na tyle ile mógł zrobić to w samotnym stylu, dla niego gratulacje bo niektóre etapy w górach przejechał lepiej dużo lepiej niż Szmyd. Jedyny co nie mówił że to tempo za wysokie.
Powinien jeszcze jechać Kurek i Cerny bardziej by byli potrzebni Bole na finiszu.
Szkoda bo słabiutko wypadliśmy

Dawid
Dawid

Pisałem przed Giro, czytając wywiady z Wadeckim i Szmydem, że to jakieś nieporozumienie. Jak w ogóle można poważnie traktować wypowiedź, że będą walczyli o „10” albo o wygranie etapu. To są ludzie którzy zęby zjedli na kolarstwie, a nawet niedzielni kibice wiedzieli, że to jest czysta fantastyka. Więc po co oszukiwać ludzi i opowiadać takie bajki? Powiedzmy sobie szczerze, Szmyd powinien zakończyć karierę już 2 lata temu. Nie jest przypadkiem, że w ostatnim sezonie, gdy jeździł w Movistar, był odsunięty na boczny tor. Szmyd, jak już wspomniał ktoś wyżej w komentarzu, zawsze widzi przyczynę słabszych występów wszędzie tylko nie u siebie. Twierdził, jak polscy piłkarze którym nie wyszło zagranicą, że nie jeździł bo jest Polakiem i kierownictwo go nie lubi. Prawda jest prosta- nie jeździł bo był za słaby, a każdy jego występ to potwierdzał. Więc jakim cudem miałby cokolwiek znaczyć na wielkim Giro? Szkoda było marnować miejsca dla 38 letniego kolarza, dając mu pozycję lidera zespołu. Zmarnowane pieniądze, zmarnowana okazja. Powtórzę, Śzmyd powinien zakończyć karierę bo to już się robi niesmaczne, był swego czasu świetnym pomocnikiem, ale nigdy nie był materiałem na lidera/gwiazdę kolarstwa.

Guzi team
Guzi team

Za wysokie progi ,Warto zaznaczyć że w Chorwacji startowało mało zawodników więc mieli większe pole do popisu.Poza tym to druga dywizja.Co do składu To stanowczo skłaniał bym się na Rebellina, Szmyd jako pomocnik Zabrakło ,Schumachera.Bole miał by swojego szybkiego pomocnika.Matysiak , Owsian , i Marycz udowodnili że nie nadają się na wyścigi wielo etapowe ,nie mieli siły już po kilku dniach .Pochwała dla Rutka który próbował, może odżyje po tym wyścigu i złapie nogę na wysokim poziomie. Samoliau Też całkiem nie żle .Wadecki powinien szukać dwóch górali i jednego sprintera.