Małgorzata Jasińska (Ale Cipollini) w pięknym stylu, po raz trzeci w karierze, zdobyła złoty medal Mistrzostw Polski w kolarstwie szosowym.
To była heroiczna walka na trasie, praktycznie od trzeciego, czwartego kilometra poszła ucieczka – rozpoczęła Gosia.
Kiedy zaatakowała Kasia Wilkos na przedostatnim podjeździe, próbowałam dwa razy do niej doskoczyć. Nie udało się. Przed zjazdem ponowiłam atak, potem pojechałam zjazd mojego życia, udało mi się odskoczyć i na ostatnim podjeździe dojechać do prowadzącej Kasi. Podobno na czterech kilometrach odrobiłam minutę, chyba stanę się specjalistką od jazdy na czas – zażartowała.
Ostatnie dwa kilometry to ja prowadziłam, Kasia jechała z tyłu. Na 300 metrów przed metą zaatakowała, odskoczyła mi na 20-30 metrów, ale wiedziałam że finisz nie będzie łatwy i może jej zabraknąć. Zauważyłam, że zaczęła się odwracać, co było oznaką, że nie ma aż tylu sił. Pomyślałam, że tym razem koszulka po raz trzeci musi być moja, ostatecznie zwyciężyłam i jestem bardzo szczęśliwa – podsumowała rywalizację Jasińska.
Zapytana o kraksę, w której brała udział powiedziała:
Myślałam, że nie będzie padać. Przed deszczem zawsze smaruję opony cytryną, ponieważ słyszałam od kolarzy z zawodowych grup, że to pomaga. W momencie kiedy o tym pomyślałam, na jednym z zakrętów poleciałam na bok. Na szczęście podniosłam się w zadziwiająco szybkim tempie, a dziewczyny z ucieczki zaczekały na mnie – zakończyła.