Sprawa wycofania licencji World Tour drużynie Astany wydaje się nie mieć końca. Jakob Fuglsang i inni zawodnicy teamu są jednak przygotowani na ewentualne odebranie możliwości ścigania się w najlepszych wyścigach i zapowiadają pozwanie UCI w przypadku cofnięcia licencji.
Fuglsang zapowiadając rozprawę sądową liczy jednak, że federacja zajmie się tymi zawodnikami, którzy pozostaną bez kontrtaku:
„Ja nie zrobiłem niczego złego, więc dlaczego UCI ma mi zabierać pracę? Jeśli tak się stanie to zapewne spotkamy się w sądzie. W momencie, gdy drużyna traci licencję World Tour to zapewne wycofają się sponsorzy, bo dlaczego mieliby sponsorować team, który nie bierze udziału w największych wyścigach? To dla nas, zawodników, ciężka sytuacja, bo nagle, z dnia na dzień, zostaniemy bez pracy. Spodziewam się, że wszyscy kolarze złożą sprawę do sądu przeciwko federacji, a ona sama zajmie się jakoś naszym losem.”
Astana znalazła się „na cenzurowanym” jesienią ubiegłego roku, kiedy to w pierwszej drużynie i jej kontynentalnej filii mieliśmy łącznie do czynienia z pięcioma przypadkami dopingu. Drużyna otrzymała licencję na sezon 2015, ale został w teamie przeprowadzony audyt przez Instytut Sportu działający przy Uniwersytecie w Lozannie.
Po analizie audytu UCI zdecydowała się zwrócić do Komisji Licencyjnej o możliwość odebrania licencji Astanie. UCI musiała działać ostrożnie, zwłaszcza mając w pamięci sprawę Katushy, kiedy po początkowym nie przyznaniu licencji Rosjanie ją ostatecznie otrzymali, przez co ominęli wyścig Tour Down Under.
Decyzja w sprawie licencji dla kazachskiego teamu była już kilkukrotnie przekładana, a następne przesłuchanie odbędzie się 24. Kwietnia. Drużyna nie obawia się, że zabraknie ich w tym roku np. w Tour de France (gdzie tytyłu broni Vincenzo Nibali). Co ciekawe, najbardziej włodarzy uspokaja fakt, że podobnie jak w przypadku Romana Kreuzigera i jego sprawy w CAS, rozwiązanie sprawy trwa bardzo długo.
źródło: cyclingtips.com.au