W czym tkwi istota kolarstwa szosowego? W czym tkwi istota rywalizacji sportowej? Czy rywalizować pośrednio czy bezpośrednio? Czyli jak amatorzy dokonują gwałtu na tradycji kolarstwa szosowego.

Rywalizację kolarzy można podzielić na dwie grupy. Pierwszą z nich jest rywalizacja pośrednia, czyli taką w której zawodnicy nie jadą bark w bark ze swoim przeciwnikiem a ostateczny wynik rywalizacji poznajemy po przejechaniu linii mety przez ostatniego zawodnika ze stawki startujących, a chodzi tu o jazdę indywidualną, parami lub drużynową na czas. Drugą grupą są wyścigi bezpośrednie – ze startu wspólnego – etapowe, klasyki, kryteria. Czym zaś są tak popularne w naszym kraju – maratony kolarskie? Czy można porównać je do przysłowiowej świnki morskiej? Bo ona ani świnka, ani morska! Maratony szosowe (poza incydentalnymi przypadkami), ani nie są  wyścigami ze startu wspólnego, czyli nie podchodzą pod rywalizację bezpośrednią, ani nie są jazdą drużynową, parami czy indywidualną na czas. Także czym one są tak właściwie?!

KWINTESENCJA

Kwintesencją kolarstwa od zawsze była jazda w peletonie, z którego raz po raz formują się ucieczki, a potem peleton goni za taką ucieczką. Kolarskie szachy, sprinty z grupy, pilnowanie wszystkich rywali, zmaganie „pociągów” poszczególnych team`ów – na to wszystko czekają kibice oglądający relację z wyścigów. A co mamy na podwórku imprez amatorskich? Grupy startowe, gdzie ma się do dyspozycji 10-15 kolarzy nierzadko z „łapanki” i tak właściwie wiele zależy od tego do jakiej grupy startowej się załapiemy. Pół biedy jeśli mamy do dyspozycji mocną grupę startową, wtedy jest szansa na dobry wynik. Ale czy to jest równe traktowanie zawodników? Czy taka forma rywalizacji pokrywa się z tym czym jest prawdziwe kolarstwo? Czy to tylko drogi substytut kolarstwa? Porównując do tematyki cukierniczej – produkt kolarsko podobny!

BEZPIECZEŃSTWO

Jak się ma sprawa bezpieczeństwa na trasie? Niejednokrotnie byłem świadkiem dantejskich scen na trasie maratonu, kiedy to rozpędzona grupa kolarzy wpadała na skrzyżowanie i w ferworze walki zapominała o reszcie świata – czytaj innych użytkownikach dróg. Mrożące krew w żyłach obrazki, które budzą tylko niepotrzebne emocje zarówno pośród kierowców jak i postronnych obserwatorów. To na pewno nie przyczynia się pozytywnie do budowania pozytywnego wizerunku kolarstwa, raczej przyczepia łatkę nieodpowiedzialności, szaleństwa, itp. Nie bez znaczenia jest aspekt prawny – jazda rojem, w grupie liczącej ponad 15 kolarzy, wymuszanie pierwszeństwa, stwarzanie niebezpieczeństwa w ruchu drogowym i wiele innych wykroczeń mają na sumieniu uczestnicy tych imprez. Ciekawe czy ktoś kiedyś pokusi się dla przykładu zliczyć ilość wykroczeń, zsumować punkty karne i kwoty potencjalnych mandatów dla kolarzy uczestniczących w takim wyścigu? Pewnie nie, bo wyniki takich obserwacji byłyby zatrważające i miażdżące dla organizatorów maratonów szosowych, którzy to w majestacie prawa stwarzają okazję do gwałcenia nie dość, że tradycji kolarskiej to i przepisów. Policja już zapowiedziała baczne przyglądanie się maratonom kolarskim i w razie zaistnienia przesłanek nie zawaha się zablokować organizację tego typu imprez! Czy właśnie o to chodzi? Czy niemożliwe jest zorganizowanie zawodów w ruchu ograniczonym? Możliwe jest tylko wymaga dużo więcej starań. Spełnienie wszelkiego typu wymogów formalnych to nie lada wyczyn, ale jest to do wykonania – wiem to z autopsji.

Jazda peletonem daje dużo więcej frajdy, ale co najważniejsze jest bezpieczniejsza, ponieważ w razie wypadku pomoc jest tuż pod ręką – z wozu medycznego zza peletonu. Taka forma pomocy jest niemożliwa w przypadku rozproszonej na ogromnym obszarze dużej ilości grup startowych.

TRASA WYŚCIGU

Jazda na orientację – może tak powinno się nazywać niejedna z imprez z rodzaju maratony szosowe? Niejednokrotnie zasłyszane opinie nt. oznakowania trasy mówią same za siebie, że obowiązkiem kolarza prócz sfery typowo sportowej jest także uważne pilnowanie oznakowania trasy by przypadkiem nie nadłożyć trasy, a co się z tym wiąże pogrzebać szans na satysfakcjonujący wynik. Można się bardziej postarać? Pewnie można, ale trzeba tylko chcieć. W przypadku jazdy peletonem grupa zasadnicza i ewentualne ucieczki są pilotowane – czy to przez policję czy służby porządkowe, co daje komfort rywalizacji.

Zdarza się, że organizatorzy maratonów wytyczają trasy maratonu po drogach na których obowiązuje ustawowy zakaz poruszania się dla rowerów! O zgrozo! Nierzadko spotkać można przypadki, że trasa wyścigu biegnie po niebezpiecznych odcinkach wiejskich lub leśnych dróżek – to są warunki do uprawiania wyścigu czy raczej cykloturystyki?

Głos ludu, czyli co sądzą ci, którzy aktywnie uczestniczą w życiu kolarskim.

MałgorzataGretenPawlaczek (współorganizatorka Trzebnickiego Maratonu Szosowego oraz moderator supermaraton.org) jest zdania, że organizatorzy maratonów dlatego decydują się na start w grupach, ponieważ jest to bezpieczniejsze, niż peleton składający się z kilkuset niekoniecznie objeżdżonych kolarzy. Poza tym maratony szosowe odbywają się w ruchu otwartym, więc wypuszczanie na trasę w grupach do 15 osób jest zwyczajnie zgodne z przepisami kodeksu drogowego.

Patyński Dawid (były kolarz Romet Weltour Dębica) uważa, że jazda w peletonie daje dużo więcej frajdy: „Jest fajnie, bo można porozmawiać jeśli się jedzie w spokojnym tempie, a poza tym w peletonie kolarzom jest lżej. Nie startowałem nigdy w żadnym z maratonów, ale nie wyobrażam sobie wyścigu kolarskiego w formie grup startowych, jeśli wyścig to tylko peleton” – podkreśla.

Michał Malejka (kolarz klubu Sokół Kęty) zapytany o to co mu się podoba w jeździe w peletonie odpowiada: „Moim zdaniem w peletonie zdecydowanie łatwiej o wyższe tempo wyścigu, ale pomimo to w peletonie można także odpocząć”. Po chwili jednak dodaje: „Jazda w peletonie ma swoje minusy, do których zaliczyłbym fakt, że przy dużych prędkościach w takiej grupie łatwiej o kraksę, często też zdarzają się przepychanki co utrudnia rywalizację, a chcąc coś osiągnąć w wyścigu trzeba jeździć agresywnie w czubie peletonu, co jest naprawdę trudne”.

Maciej Norek (kolarz amator i moderator forumszosowe.org) jest zdania, że lepszą formą jest start wspólny i jazda peletonem jednak dostrzega zagrożenia takiego rozwiązania: „W dużej grupie amatorów, którzy nie potrafią jeździć w takim peletonie, ryzyko ewentualnych wypadków jest stosunkowo spore – tłumaczy i dodaje – Jednak za organizacją w formie startu wspólnego i peletonu przemawiają argumenty bardziej wyrównanej rywalizacji oraz większej atrakcyjności dla kibiców i kolarzy”. Na pytanie o maratony szosowe Maciej Norek wymienia kilka wad takiej formy organizacyjnej: „Jako minus na pewno uznałbym otwarty ruch uliczny, który wypacza wyniki, ponadto jeśli ktoś trafi na mocną grupę startową to może wieźć się na kole, jeśli ktoś mocny trafi na słabszą grupę cały dystans jedzie sam, dodatkowo maraton rozciągnięty jest w czasie”.

Zgodnie z powiedzeniem „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma” należałoby się cieszyć z tego, że w ogóle jeszcze jakoś funkcjonuje kolarstwo amatorskie w Polsce. Jednak osobiście odczuwam niesmak związany z pójściem na łatwiznę i zadawalaniem się półśrodkami. Za taką cenę można wymagać czegoś więcej, nie licząc już tego, że niektóre maratony są imprezami kilkudniowymi – co dodatkowo generuje koszty, co wielu osobom utrudnia bądź uniemożliwia pełne uczestnictwo w życiu całego cyklu. Może za kilka lat doczekamy się cyklu imprez amatorskich z prawdziwego zdarzenia. Może coś na wzór Tour de Pologne dla amatorów albo czeskich i słowackich wyścigów amatorskich?

Robert Słupik

Poprzedni artykułAlberto Contador przed „Katalonią”
Następny artykułPatrik Sinkewitz udaje zdziwionego…
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
30 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Andrzej
Andrzej

Proponuję organizować maratony korespondencyjne, wtedy będzie super bezpiecznie. Będę swoje kilometry robił na zamkniętym odcinku DTS-ki.
ps.Super nawierzchnia.Aha można podać wcześniej umówiony profil trasy,
to wtedy zahaczę o okoliczne pagórki,żeby było sprawiedliwie.
Pozdrowienia dla organizatorów których głównym celem jest KASA.

Radek
Radek

Czy tak trudno jest zabezpieczyć 5-20km w petli po bocznych drogach i zorganizować normalny wyścig? Nie dość, że osoby towarzyszące miałyby wiekszą frajde kibicując nam kolarzom walczącym na lotnych premiach i na finiszu, to Ci którzy naprawde chcą poczuć smak prawdziwego kolarstwa mieliby wyścig z prawdziwego zdarzenia. Uniknelibyśmy niejasności wynikających z pomiaru czasu kolejnych grup, oczekawinia na wyniki końcowe itd. A dla amatorów rowerowych wycieczek proponuje alternatywny „rajd” po okolicy, zgodnie z przepisami ruchu drogowego i bez współzawodnictwa, by sobie i innym nie zrobić krzywdy.

Pozdrawiam organizatorów maratonów rowerowych i namawiam do przemyślenia tematu.

przepraszam za brak literek „ę”

Pablo88
Pablo88

Zgadzam się z autorem tego artykułu. Tym bardziej, że uczestniczyłem w tego typu imprezach. Po wyścigu zastanawiałem się nad konsekwencją takiej jazdy. Podczas startu nie zastanawiasz się nad tym co może się zdarzyć, a dochodzi do tego jeszcze zmęczenie po np. 150km jazdy.
Pamiętam maraton w Kołobrzegu z 2009r. Wiadomo było już, że moja grupa będzie miała najlepszy czas z całej stawki więc postanowiliśmy rozegrać finisz. Całe szczęście, iż dzięki porozumieniu załatwiliśmy to u wjazdu do miasta, gdzie droga była najszersza i prowadziła prosto. Być może dzięki temu uniknęliśmy tragedii…(rzeczywista meta była usytuowana na stadionie w centrum Kołobrzegu).
Chociaż przy końcówce i tak trzeba było wybierać: wpaść na przypadkowych rowerzystów czy wyjechać na przeciwny pas i dać się sprzątnąć przez jakieś auto!
Pozdrawiam. Paweł.

Masters
Masters

Grupy startowe i ogłaszanie wyników oraz podium na drugi dzień to totalny absurd!!!!

Marian
Marian

Wszystko to prawda, ale ja chce sobie pojeździć a do peletonu nie bardzo pasuje bo za wolny, bo nie nauczony takiej jazdy, bo mam swój wiek i nie dotrzymam tempa jazdy etc., etc. Czy w związku z tym zabronicie mi brać udziął w takich imprezach?

MiSzA
MiSzA

Po pierwsze – PoRD jest i tego się nie zmieni.
Po drugie – wszystkim którzy uważają „a co trudnego w zamknięciu trasy” w związku z punktem pierwszym – proponuje, dla zabawy, załatwić wszystkie zezwolenia, pozwolenia, zgody i przygotować zastępczą organizację ruchu… najpierw policja, potem władze lokalne. Do dzieła, znawcy. Doprawdy – z poziomu siodełka wygląda to banalnie – ot, co skrzyżowanie stoją chłopacy z OSP czy Policji – ale w praktyce to biurokratyczna masakra.
Po trzecie – jak ktoś uważa że organizowanie w PL imprez sportowych z naszej działki jest sposobem na 'robienie kasy’ to ma poważny problem nie tylko z postrzeganiem ale przede wszystkim z interpretowaniem rzeczywistości…

Co do ogłaszania wyników następnego dnia / dekoracji: nie wypowiadam się; przy 100 uczestnikach którzy przyjadą na metę przy różnicy czasowej 45 minut – da się zrobić wyniki w 30 minut, ale przy 250 uczestnikach, kiedy trzeba czekać na ostatniego…

Robert
Robert

@MiSzA – wszystko jest do zrobienia! Początek bywa trudny, ale sama organizacja maratonu też nie jest prosta. Skompletowanie dokumentacji, przeprowadzenie kilku rozmów, itd. kwestia czasu i pracy! Więc wg. mnie żadna wymówka, że to biurokratyczna MASAKRA! Jest to spokojnie do przejścia! Wiem to bo od 4 lat przechodzę przez te procedury i czasem trzeba się ścierać z policją, zarządcą drogi, itd. ale to też są ludzie, z którymi da się dogadać 😉

greten
greten

Cieszę się, że powstają takie artykuły i poruszane są w nich zagadnienia dotyczące maratonów. Wygląda na to, że w końcu imprezy dla szosowców amatorów zaczęły wychodzić z cienia. Przestały być traktowane, jak wydarzenia niszowe, bo bierze w nich udział 500-600 osób, a nie jak w maratonach MTB 1200.

Liczę na to, że takich szosowych imprez powstawać będzie coraz więcej, w różnych cyklach, co pozwoli na spełnienie oczekiwań różnych grup miłośników kolarstwa – i tych, którzy chcą się ścigać, a za słabi są na mastersów, i tych, którzy chcą po prostu pojechać maraton, bez pośpiechu mierząc się z wybranym dystansem.

Nie zapominajmy więc w tych opiniach, że maratony powstały głównie dla tej drugiej grupy. Przecież pierwsze z nich, organizowane na początku obecnej dekady, przewidywały trasy liczące nawet po 500 km. I w zasadzie o to chodziło twórcom, żeby z takimi dystansami się mierzyć. Krótkie trasy służyć miały zachęceniu niezdecydowanych, niepewnych swoich sił i umiejętności do jazdy rowerem.

Nie chodziło o ściganie, choć dzięki udziałowi silnych kolarzy, pojawiły się również takie oczekiwania. Dziś trudno maraton sprostać takim wyzwaniom, bo trzeba pogodzić tych, którzy traktują rower rekreacyjnie, acz wyczynowo, z tymi, którzy 'połykają kilometry’ i chcą to zrobić jak najszybciej, najlepiej szybciej niż inni.

Jedni i drudzy mają swoją motywację do udziału, startując w maratonie mają prawo oczekiwać, że impreza będzie zorganizowana właśnie pod nich.

Wniosek stąd taki, że brakuje WYŚCIGÓW dla amatorów kolarstwa. Takich z prawdziwego zdarzenia, a więc z zamkniętą trasą, zabezpieczenie, rundami, startem w peletonie. A grupa kolarzy, którzy chcieliby się ścigać rośnie, jak widać. Maratony niekoniecznie odpowiedzą na takie zapotrzebowanie, ponieważ maratończyków rzadko interesuje pokonywanie 160 km po 20-kilometrowych pętlach.

Robertowi raz jeszcze dziękuję za zajęcie się tematem i interesujące spostrzeżenia. Z przyjemnością poczytam więcej.

Z pozdrowieniami dla wszystkich szybszych i wolniejszych jeżdżaków,
greten

Andrzej
Andrzej

Panów zajmujących się obroną pseudo organizatorów odsyłam za naszą południową granicę na dowolnie wybraną imprezę kolarską.Można zobaczyć jakie to proste , tam się działa a nie wypisuje referaty na temat rajdu rowerowego o przepraszam ktoś to nazwał maratonem.Jak się nie chcę ścigać to zakładam kontenerek nad tylne koło i w drogę , nikt mi wtedy nie musi
mierzyć czasu.Moja rada dla usiłujących organizować imprezę kolarską (dystans nieważny)proszę zapytać jak się załatwia formalności urzędowe organizatorów pielgrzymek (wyobrażacie sobie jak puszczają ludzi grupami po pięć osób co 10 minut,koń by się uśmiał).Żeby zarobić trzeba się trochę narobić,czytaj na załatwiać.
Więc szanowni organizatorzy do roboty bo zostało jeszcze trochę czasu.
Jeśli ktoś poczuł się urażony to przepraszam.

Ps.Proszę się zapoznać jak Pan Grzegorz Golonko to robi, można się wiele nauczyć.Dla niewtajemniczonych jest to organizator największych maratonów MTB w Polsce.Niejednokrotnie ponad 1500 kolarzy o różnym stopniu umiejętności i wytrenowania.Dla chcącego nic trudnego to jego dewiza.Proszę poczytać na forach o zeszłorocznej trzydniówce w Istebnej.Tam pokazał z Wiesiem Legierskim jak zorganizować imprezę kolarstwa szosowego.Trzy dni trzy kraje zero problemu.Już się nie mogę doczekać.

dzidek
dzidek

Z mieszanymi uczuciami przeczytałem ten artykuł i komentarze. Wygląda na to że podobnie jak dla Mariana z 5 kom. również dla mnie wg Was nie ma miejsca na maratonach. Nie bawi mnie jazda w turystycznych rowerówkach organizowanych tu i ówdzie. Tam zazwyczaj jedzie się poniżej 10 km/h na dystansie najwyżej kilkudziesięciu km. Rower sprawia mi przyjemność, jadę z prędkością ok. 22 km/h co przy dystansach mega lub giga na naszych maratonach daje mi ok. 10 godzin na siodełku. Czy chcecie aby tacy jak ja Wam się pałętali na pętli 20 km przy zamkniętym ruchu drogowym i czy zamkniecie drogę na cały dzień?
Rozumiem mastersów, którzy chcą się ścigać i dlatego uważam, że powinny być organizowane dla nich wyścigi ale maratony dla amatorów powinny pozostać. Co zaś do organizacji imprezy w 1 dzień to popatrzcie na Leszno. Tam można zorganizować zawody i podium w jeden dzień nawet jeżeli startuje grubo ponad 500 rowerzystów. Celowo używam słowa rowerzystów bo kolarzy jest tam może z 200-300, reszta to całkowici amatorzy którzy chcą się zmierzyć bardziej z trasą niż z innymi „kolarzami”.

Robert
Robert

dzidek ma sporo racji. Starsi / słabsi kolarze amatorzy są za słabi na wyścig, ale za mocni na rajd i dla nich pewnie maraton jest jak najbardziej wskazany. Jednak jeśli chodzi o walkę z samym sobą, trasą i dystansem – to po co pomiar czasu, klasyfikacje, itd.? Nagroda za ukończenie i gotowe! Trzeba by się określić… W maratonach większość jeździ dla rywalizacji z innymi, dla walki z czasem. Więc dlaczego forma rywalizacji wygląda jak dla tych słabszych – taki spory dysonans… Jednak każdy wzoruje się na zawodowcach – ciuchy (także teamowe), sprzęt (pulsometry, pomiary mocy, carbon, itd), treningi, badania wydolnościowe, itd. – a rywalizacja…? Rywalizacja traktowana jakby po macoszemu, po najmniejszej linii oporu – fakt, że to nie zależy od zawodników tylko od ORGÓW, ale presja społeczna robi swoje. ORGOM łatwiej zorganizować maraton (mniej formalności) i łatwiej kasować po 50-70 zł (nie trzeba tylu sponsorów). Zgodnie z prawem popytu i podaży – jeśli będzie na to zainteresowanie to będzie się to utrzymywało. Póki nie pojawi się ciekawa alternatywa będzie nadal to co jest.

Gregory
Gregory

Łatwiej krytykować niż coś zrobić 🙂 Najlepiej niech świadczą statystyki. Od 2003 roku kiedy zaczęły się te imprezy zwane maratonami szosowymi (od nawierzchni) rozegrano 64 imprezy w których wzięło udział 3856 uczestników, większośc to osoby w wieku powyżej 30-40 lat Często biorą udział nawet 60-latkowie. Ile w tym czasie rozegrano „prawdziwych wyścigów” i ile w nich wzięło udziału „prawdziwych zawodników”, którzy stali się „prawdziwymi ścigantami w jedynie słusznym peletonie” nie wiem. No i nie jesteśmy w Czechach, u nas za to łatwiej o takie opinie: „Warszawa to nie wieś aby po niej jeździć rowerem” (Prezydent Warszawy J. Kaczyński) Ostatecznie nie ma obowiązku brać udział w tych imprezach, można sobie na te „peletonowe” przyjechać ile ich jest? Jakoś nie za dużo, co? PP nie powstał jako „prawdziwe zawody” więc to tak jakby porównywać szpilki do butów do biegania. Ostatecznie nie od dziś wiadomo że środowisko szosowe jest konserwatywne i bardzo odporne na wszelkie modyfikacje
„Kwintesencją kolarstwa od zawsze była jazda w peletonie, z którego raz po raz formują się ucieczki, a potem peleton goni za taką ucieczką. Kolarskie szachy, sprinty z grupy, pilnowanie wszystkich rywali, zmaganie „pociągów” poszczególnych team`ów – na to wszystko czekają kibice oglądający relację z wyścigów” bo to może nie jest „kolarstwo” Tylko, że pan zapomina o takich kilku imprezach które też były podstawa powstania kolarstwa jako takiego:

„Wyścig Bordeaux-Paryż rozpoczyna nowożytną erę wyścigów kolarskich. Pierwotnie trasę licząca 560 km organizator pozwala uczestnikom przejechać w kilka dni lecz nie zmordowany George Pilkington Mills pokonuje tą trasę non stop zaskakując wszystkich.

Narodziny legendy

W tym samym roku Pierre Giffard właściciel gazety Le Petit Journal, organizuje wyścig Paris-Brest et retour (Paryż – Brest i z powrotem) zwany później Paryż-Brest-Paryż (PBP), imprezę która ma pokazać wyższość nowych konstrukcji rowerowych (opon dętkowych, składających się z trójkątów ram i jednakowej wielkości kół) nad dotychczasowymi bicyklami z wielkim kołem. Paris-Brest et retour ma udowodnić praktyczne znaczenie roweru jako masowego środka długodystansowej komunikacji.

Szóstego września na starcie staje 206 rowerzystów, przejadą 16 punktów kontrolnych. Jako pierwszy z czasem 71 godzin i 22 minut ze średnią 17,59 km/h przyjeżdża Charles Terront. Osiem godzin później dojeżdża drugi na mecie Jiel Laval. W sumie 100 zawodników dojeżdża do mety, wielu z nich jedzie w ciągu dnia a na zatrzymuje się w hotelach. PierreGiffard podejmuje decyzję , że wyścig będzie organizowany co 10 lat ze względu na trudności na trasie, wszak nie było wtedy jeszcze asfaltów !!!”
http://www.supermaraton.org/jak-powstaly-maratony-szosowe.html

polecam więc start w „wyścigu” na 500 km

więc wracajmy do korzeni 🙂

Pozdrower

Gregory

bogdano
bogdano

Fajnie, że taki artykuł się ukazał. Fajnie, że zainteresowanie szosą jest i wręcz wzrasta. To widać gołym okiem. Naprawdę !
Tekst porusza wiele ważnych i często sprzecznych ze sobą zagadnień, których nie da się jednoznacznie rozwiązać. Ideałem, wg mnie, jest bardzo wiele imprez organizowanych np. we Włoszech (Maratona dles Dolomiti), Austrii (Oetztaler Radmarathon) czy Francji typu le tape du Tour, tzw. Tour de France dla amatorów. Jest to dokładnie ten sam etap, którym w danym roku przejeżdża Tour (jeden z tych najtrudniejszych), ale rozgrywany zwykle tydzień wcześniej lub później aniżeli „oryginał”. W tym roku, po raz pierwszy, będą aż dwa takie etapy w przeciągu tygodnia. Frajda jest ogromna, bo uczestnicy ścigają się lub tylko „biorą udział” na słynnych i trudnych trasach, znanych z telewizji, regularnie przemierzanych przez największe zawodowe wyścigi kolarskie. Najważniejsze, że imprezy rozgrywane są przy zamkniętym ruchu i nie po żadnych rundach. Wpisowe do takiej imprezy wynosi ok. EUR 50-80. W zamian uczestnik otrzymuje drobne gadżety, odżywki, kosmetyki, przednio zorganizowany elektroniczny pomiar czasu no i jakiś ciuszek, zwykle koszulkę rowerową, jedyną pamiątkę w swoim rodzaju, wielki powód do dumy w innych, późniejszych startach. Imprezy te są b. liczne, mają od czterech do ośmiu tysięcy uczestników, wylosowanych spośród trzykrotnie większego grona chętnych ! Przekrój zaawansowania-wytrenowania i wieku jest absolutnie pełen i do tego, moim zdaniem, startuje tam o wiele więcej kobiet niż w Polsce. Oczywiście są też bufety po drodze, pomoc medyczna i pojazdy zbierające tych, którzy z różnych powodów nie mogą kontynuować już dalszej jazdy. Zabawa i organizacja jest przednia !
Czemu nie ma takich imprez u nas ? Nie wiem…
Mógłby się może pokusić pan Czesław Lang. Ma doświadczone zaplecze, ma imprezę – Tour de Pologne… Co prawda podjął ideę imprezy dla amatorów, ale jego wyścig jest tylko namiastką tego prawdziwego Tour de Pologne. Przede wszystkim dużo krótszy. Nie rozumiem. Chyba nie z obawy o brak frekwencji. Jestem przekonany, że ta będzie i na „prawdziwym” dystansie, a o ile większa satysfakcja !
Podobny klimat, co w opisanych wyżej imprezach, towarzyszy naszym maratonom. Za to je lubię chyba najbardziej. Tego na pewno nie ma w wyścigach mastersów. Ściganie się po krótkich rundach, czy wręcz rundkach, mimo że „w peletonie” jest nudne i męczące, jeżeli miałoby się odbywać na dystansie mocno powyżej 100 km.
Podział na grupy startowe jest wieczną kością niezgody między uczestnikami i organizatorami maratonów. Wiadomo, że w tych samych grupach wiekowych uczestnicy wykazują bardzo zróżnicowany poziom wytrenowania i sportowego zaawansowania. Niejeden przedstawiciel kategorii wiekowej M5, czy M6 jeździ żwawiej od młodziaków z M4, a nawet M3. Z kolei ci młodzi są też bardzo dobrzy choćby z racji swojej młodości, nie wspominając także o wysokim wytrenowaniu. Wspólna jazda tak wymieszanych grup (zaznaczam, wg dobrowolnie deklarowanego czasu przejazdu) daje dużo wspólnej przyjemności, uczy wzajemnego szacunku, sprzyja nowym i ciekawym znajomościom. Nie słyszałem, ani nie spotkałem się z niesnaskami z tego powodu. Niektóre maratony dobierają grupy startowe wg deklarowanego przez uczestnika czasu jazdy To jest chyba najpopularniejsza i najprostsza forma kwalifikacji przyjęta na większości europejskich imprez tego typu. Inni organizatorzy (np. Trzebnica) upierają się przy doborze stricte wg kategorii wiekowej, co wobec powyższego wydaje się być i jest powodem wielu nieporozumień.
Jeśli chodzi o organizowanie imprezy w ruchu zamkniętym i na tzw. „długiej” trasie, to rzeczywiście Polsce wydaje się to arcytrudne, czy wręcz niemożliwe wg mnie. W tym miejscu trochę się sam zapętlam, zdaję sobie z tego sprawę. Przytoczony przez kogoś przykład imprez pana Golonki nie jest w pełni adekwatny, gdyż maratony mtb odbywają się w zdecydowanej większości w tzw. „terenie”, gdzie chyba nie ma problemu z uzyskaniem zgody na zorganizowanie przejazdu. Za to, co też godne uwagi i naśladowania, jeden – jak zwał, tak zwał – „wyścig” nie jest (i nie musi być !!) imprezą aż trzydniową…
Sercem jestem z maratonami, bo to jest ten klimat, ale pewne zmiany warto by podjąć, a przynajmniej spróbować !

Robert
Robert

@Gregory – Zachęcam do czytania ze zrozumieniem. Po pierwsze wg. Ciebie „Łatwiej krytykować niż coś zrobić” – tutaj bardzo bardzo mocno się mylisz!!! Od 2008 organizuje wyścig kolarski!!! od 2007 r prowadzę grupę kolarską, od 2009 r. współpracuje z Naszosie.pl! Także TOTALNĄ BZDURĄ jest stwierdzenie, jakobym krytykował nic przy tym nie działając (na rzecz kolarstwa)!!! Po drugie NIGDZIE nie było napisane, że opisy tyczą się KONKRETNYCH imprez, cyklów, itd. Tekst tyczył się problemów, konkretnych zagadnień, formy organizacji imprez!!! Artykuł miał za zadanie zwrócenie uwagi, rozpoczęcie dyskusji, itp. A jeśli Twoim zdaniem TYLKO Ty masz racje a autor się MYLI i nie ma racji… Chcesz dyskutować to zrozum to co napisałem, będzie Ci łatwiej. Idąc Twoim tokiem rozumowania, to może zacznijmy jeździć na rowerach z lat 20-tych, po co nam chipy, carbon, piękne stroje? Dalej, po co nam pomiar czasu??? Przejedźmy maraton, dostaniemy medal, bułkę z kiełbasą i do domu… Chyba nie o to chodzi…

Kris77
Kris77

Moja opinia jest taka, fajnie że maratony szosowe są. Natomiast autor ma w 100 % rację, że trzeba coś zmieniać, poprawiać, ulepszać, a nie okopywać się, lub jak wręcz Gregory wracać do „korzeni”… Po co, świat się zmienia. Idźmy z duchem czasu.
Rozgrywanie maratonów w grupach 10 osobowych jest niesprawiedliwe. Jaki ja, uczestnik maratonów, mam wpływ na to, że pojadę z lepszym zawodnikiem, żaden. A to w tej chwili do tego się sprowadza, chcę osiągnąć dobry rezultat, muszę kalkulować i liczyć że trafię do mocnej grupy. Zaraz ktoś napiszę, ale tam wynik jest nieważny. To zlikwidujmy pomiar czasu. Tylko kto wtedy przyjedzie na te imprezy…?

Pozdrower

Tomasz
Tomasz

Brawo Robert za podjęcie tego tematu. Nie przejmuj się komentarzem Gregory’ego – on jest przyzwyczajony do swojej wyłącznie racji.
Jako moderator forum supermaraton.org likwiduje w zarodku wszelkie próby głębszej dyskusji o ewidentnych ułomnościach organizacyjnych aktualnego cyklu maratonów szosowych. Maratony szosowe mogłyby być bardzo ciekawym wypełnieniem luki w Polskim kolarstwie amatorskim, ale po spełnieniu kilku warunków sportowej, uczciwej rywalizacji.
Sposób „ustawiania” !!! grup startowych i kuriozalny podział na kategorie: rowery szosowe i rowery inne zaprzecza zasadom sportowej rywalizacji.
Duża liczba osób startujących w dotychczas organizowanych maratonach szosowych nie wynika z pełnej akceptacji formuły organizacyjnej cyklu lecz z chęci uczestnictwa w kolarskiej rywalizacji, w niepowtarzalnej atmosferze przed, w trakcie i po zakończeniu „wyścigu”, tworzonej przez uczestników maratonu.
Problem zasad rozgrywania maratonów szosowych nabrzmiewa i czeka na reakcję organizatorów, którzy wcześniej czy później będą musieli to zauważyć.
Pozdrawiam.

WiechoR
WiechoR

Przeczytałem art. z zaciekawieniem, autor niestety zupełnie nie rozumie idei imprezy pod nazwą PUCHARU POLSKI W SZOSOWYCH MARATONACH ROWEROWYCH. Cykl ten powstał na wzór maratonu rowerowego Styrkeprøven Trondheim – Oslo w Norwegii. Tam jest podział na rowery szosowe, MTB i tandemy a zawodnicy startują w grupach nie w peletonie, impreza organizowana jest co roku od wielu lat. W Szwecji i Danii powstały na tym przykładzie podobne imprezy tak jak i u nas w Polsce. W pierwszym maratonie wzięły udział 3 osoby w drugim roku 8 a w 3 roku około 90 w Świnoujściu i tyle samo w Gorzowie. Aktualnie mamy 13 maratonów w których bierze udział od 200 do 500 osób. W założeniu miały to być imprezy dla rowerzystów nie mylić z kolarzami w celu sprawdzenia swoich możliwości fizycznych i psychicznych, typowa rywalizacja sportowa (kolarska) zaistniał kiedy to tak zwani mastersi postanowili zwiększyć swoje kolekcje pucharowe i zaczęli rywalizować na tych imprezach z czystymi amatorami. Uważam, że w Polsce jest miejsce dla imprez sportowo kolarskich jak też dla maratonów dla rowerzystów i tak niech zostanie. Każdy ma prawo wyboru na tym podobno polega demokracja.
WiechoR („ojciec” maratonów rowerowych w Polsce)
Wiesław Rusak
rusak@fantex.pl

Robert
Robert

@WiechoR i całą reszta tych którzy czują się ofiarami autora artykułu oraz innych zwolenników tych poglądów. 😉

Czy tam gdzieś jest napisane, że artykuł jest o SUPERMARATONACH?!?! Czy tam gdzieś jest napisane „ZAMKNĄĆ WSZYSTKIE IMPREZY”!? Artykuł podejmuje pewne OGÓLNE kwestie!!! Nie wnikając w szczegóły poszczególnych cykli czy imprez!!! A uczestnicy supermaratonów robią z tego jakaś NAGONKĘ, że „mordować” ich chcą za poglądy! Ludzie! Do nikogo nie dociera, że to było zwrócenie uwagi na pewne nieścisłości, zagrożenia, problemy, itd. Niektórzy NIE PRZYJMUJĄ DO WIADOMOŚCI żadnych krytycznych uwag! Nie zastanowią się „a może ktoś inny ma rację, twierdząc to i owo” tylko z góry zakłada: „MY MAMY RACJĘ, ONI JEJ NIE MAJĄ” ;|

Jeszcze tego brakuje, żeby było jak pod Pałacem Prezydenckim. Że ci niby „krytykowani” robili z siebie ofiary i krzyczeli „Polacy ratujcie, mordują nas!”

Jeśli SUPERMARATONY są taką a nie inną imprezą to ją taką prowadźcie! Jako rodzinną, rekreacyjną, taką do spotkań, walki z sobą, bez klasyfikacji, itd. Nie bronię Wam tego! A nie, że jest to WYŚCIG – Wy mówicie „to nie jest wyścig”! To po co nagrody, klasyfikacje, itd.? A rowerzyści, żeby przestrzegali przepisów 😉 Bo tu chodzi o opinię WSZYSTKICH rowerzystów i kolarzy!!! ITP. ITD. ETC.

Są jeszcze maratony cyklu ROAD MARATON, są jeszcze pojedyncze MARATONY – „supermaratończycy” PAMIĘTAJCIE O TYM!!! I nie bijcie tak piany!!! Nie krzyczcie TAK – bo na prawdę nie macie o co!!!

Pozdro

Wiesiek Legierski
Wiesiek Legierski

Road Maraton to cykl wyścigów dla amatorów który zapoczątkował maraton Pętla Beskidzka (kiedyś jeszcze w Pucharze Polski). 4-letnia historia Pętli pokazuje jak wprowadzając nowe rozwiązania, w tym start wspólny peletonu (po raz pierwszy w w ramach Pucharu Polski) można zrobić atrakcyjny pod wieloma względami maraton szosowy dla amatorów, nie rezygnując z prawdziwych pobudek startowych większości uczestników: chęci ścigania się nie tylko z własnymi słabościami ale i kolegą z peletonu.

Cykl RoadMaraton skierowany jest wszystkich którym takie maratońskie ściganie pasuje. Wszystkie imprezy ze startu wspólnego (maratony) odbywają się po uzyskaniu stosownych opinii i zgody w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami prawa. W roku 2011 planowane jest wprowadzenie nowych lokalizacji w tej samej formule.

Dobrze że są supermaratony ze swoimi grupami startowymi i dobrze że jest RoadMaraton – który nie podjął się wyzwania rzuconego przez oczywiste trudności techniczne i porządkowe startu wspólnego jak i gorsze jeszcze bariery biurokratyczne i zwyczajne, ludzkie.

Pozdrawiam!

WiechoR
WiechoR

Niestety, ale czytam Roberta i nie wierzę. Nie rób kolego z nas idiotów. Przeczytaj jeszcze raz swój art. i zrozum, co napisałeś. Ja zrozumiałem Twój art. w następujący sposób:
-uważasz, że istotą kolarstwa szosowego jest jazda indywidualna, parami lub drużynowa na czas oraz wyścigi bezpośrednie – ze startu wspólnego – etapowe, wszystko pozostałe jest „be”,
-uważasz, że maratony szosowe (te wszystkie imprezy, które nie są jazdą na czas oraz nie są wyścigami ze startu wspólnego)to coś, czego nie potrafisz nazwać i starsza się tak to nazwać, aby obrazić organizatorów i uczestników, bo jak inaczej można odebrać porównanie do przysłowiowej świnki morskiej tych imprez, których Ty nie uznajesz?
-całkowicie błędnie starasz się kojarzyć te imprezy z kolarstwem, w samej nazwie mamy „maratony rowerowe” nie kolarskie,
-obrażasz organizatorów tych „be” imprez sugerując, że Ci ludzie idą na łatwiznę i zadawalają się półśrodkami,
-sugerujesz, że organizatorzy maratonów szosowych gwałcą tradycje kolarskie i przepisy,
-straszysz organizatorów i uczestników, że Policja już zapowiedziała baczne przyglądanie się maratonom kolarskim i w razie zaistnienia przesłanek nie zawaha się zablokować organizację tego typu imprez.
Proszę o podanie źródła tych informacji w celu sprawdzenia. Podaj, o jakiej jednostce policji piszesz.

Osobiście odebrałem Twój art. jako atak na organizatorów maratonów rowerowych, próbę ośmieszenia, poniżenia i zastraszenia organizatorów maratonów rowerowych. Zastanawiam się tylko, jaki masz w tym cel? Prawdopodobnie albo Ty bezpośrednio albo inne osoby (zleceniodawcy tego art.) są zainteresowane przejęciem uczestników maratonów rowerowych do „swojego” cyklu a co za tym idzie kasy od uczestników, sponsorów i samorządów.
P.S.
I jak zwykle w Polsce chodzi tylko o kasę i zazdrość.

Robert
Robert

@WiechoR – Napiszę tylko jedno: BŁĄDZISZ I TO STRASZNIE W SWOICH DOCIEKANIACH!!! Spiskowa teoria dziejów to nie ta bajka. Są tacy politycy, którzy wciąż szukają układów, zdrady, lewych interesów, itp., ale nie idź tą drogą bo zabrniesz w ślepy zaułek!!! Więcej luzu, mniej stresu!!! Dziwne, że jedni ORGOWIE maratonów potrafią ze spokojem podejść do tego artykułu, przemyśleć, ustosunkować się… A niektórzy się spinają – nie wiadomo po co!!!

ryszard wu
ryszard wu

W 2010roku startowałem w Tour de Pologne Amatorów(Fitnes-na 20km),Było super,startowało wielu kolarzy i rowerzystów z startu wspólnego,razem z kolarzami,którzy ścigali się na dystansie 45km(byli zawodowcy: Szurkowski R,Brzeźny J,Moser F i inni).Pierwsi startowali na 45km,a 5 minut za nimi grupa Fitnes.Byli tacy co chcieli się ścigać ,byli też inni,którzy chcieli tylko trasę zaliczyć,a więc zdecydowanie start wspólny.W tym roku pojechałem Żądło Szerszenia na 135km ,startowały grupy co 2 minuty,było w miare dobrze,ale całą trasę pokonałem praktycznie sam.Moja grupa M V była bardzo mocna, między innymi(Charucki,Faltyn,Komisaruk,),dla Mnie to była praktycznie jazda na czas,ale ukończyłem i z tego jestem zadowolony.Będe startował nadal.Połknąłem BAKCYLA!

jajacek
jajacek

Będąc wiekowo w kategorii M4 startowałem w ciągu ostatnich lat w dwóch imprezach: maratonie szosowym w Iławie w 2008 roku i w wyścigu/maratonie w Żyrardowie. Start w Iławie był moim pierwszym w życiu starcie w rywalizacji kolarskiej na czas. Pojechałem z kolegą z tej samej kategorii wiekowej z którym często jeździmy razem. Jechałem na piętnasto-kilowym trekkingu bo nie miałem jeszcze szosówki, kolega też na podobnym. Mieliśmy zamiar wystartować na 160 km ale trasa była tak fatalnej jakości że zrezygnowaliśmy po 80 km przejeżdżając jedno okrążenie. Zająłem trzecie miejsce w kategorii rowery inne, kolega czwarte. Impreza nam się bardzo podobała ale z różnych przyczyn (głównie czasowo-logistycznych) w kolejnych nie startowaliśmy. Miała ona jednak niewątpliwy walor rywalizacji niemal kompletnych amatorów.

W zeszłym roku już na szosówce pojechałem na „maraton” do Żyrardowa. Niewiele miał on wspólnego z rywalizacją „pełnych amatorów” Jechali praktycznie sami Mastersi. Tempo od początku ponad 40 km/h. Szybko byłem zmuszony puścić koło. Oznaczenie trasy fatalne. Na pierwszym rondzie skręciłem w złą stronę a nikt kto tam zarządzał ruchem (a byli tacy) nie zadał sobie trudu żeby mnie zawrócić. Strzałek takich jak na maratonie oczywiście nie było. Po przejechaniu jakieś 10 km w złą stronę zawrócili mnie przypadkowo jadący pasażerowie samochodu. Maratonu nie ukończyłem, pojechałem z powrotem do mety gdzie usłyszałem że takich jak ja którzy zbłądzili było więcej. Prawie napewno w tym cyklu już nie wystartuję.

Uważam że w maratonach szosowych dla amatorów nie powinni brać udziału wyczynowi amatorzy czyli Mastersi z których wielu to byli wyczynowi kolarze. Dla nich jest wiele innych wyścigów. Zgadzam się z autorem natomiast w jednym. Grupy startowe będące „koncertem życzeń” wypaczają rywalizację. Grupy powinny albo być losowe albo powinni startować razem wszyscy jadący ten sam dystans w tej samej kategorii wiekowej na tym samym typie roweru.

piotr
piotr

od pewnego czasu jeżdżę w maratonach żtc (żyrardowskiego towarzystwa cyklistów)- ze startu wspólnego, są też towarzyskie wyścigi szosowe i wyścigi masters, wszystko ze startu wspólnego, trasa maratonu i wysc.masters zamykana na czas przejazdu peletonu, z przodu pilot, z tyłu karetka pogotowia, w odpowiednich miejscach policja, służby porządkowe, pełne porozumienie z władzami lokalnymi, pomiar czasu, wyniki natychmiast po wyścigu. Wpisowe naprawdę symboliczne. Tu dla organizatorów nie ma problemów administracyjnych ani nie ma tematu rzekomego zarabiania na takich imprezach. Robią hobbystycznie i z pasją coś naprawdę świetnego dla kolarstwa amatorskiego i hobbystycznego. Kto nie był, niech spróbuje można pojeździć w naprawdę potężnym peletonie i pościgać się jak w każdym prawdziwym wyścigu.

Norbert
Norbert

Znam to z własnego doświadczenia. Przejście procedur biurokratycznych w naszym kraju graniczy z cudem. Dlatego pozostaje mi zorganizowanie wyścigu przełajowego – zapraszam serdecznie http://www.wyscig.pawlowice.pl i ściganie się na szosie za granicą: http://www.spac-os.cz/.
Pozdrawiam wszystkich rowerzystów bez wyjątku.

Piotrek
Piotrek

Z zainteresowaniem przeczytalem te wszystkie wypowiedzi. Trafilem na to forum bo szukam informacji nt imprez szosowych w Polsce. Mieszkam w londynie i w anglii (jak i na pewno w innych panstwach) bardzo popularne sa tzw. sportives (40, 80, 100, 160km), czyli imprezy dla wsyzstkich sympatykow i amatorow kolarstwa. Startowac moze kazdy i kazdy dostaje timer. Oprocz tego sa tzw audaxy (z francuskiego randonee) czyli wyscigi nie na czas, a na pokonanie dystansu (najczesciej 150, 300, 600 km).

No i probowalem znalezc odpowiednik sportive w Polsce. Albo zle szukam albo nie wiem gdzie, wiec moze ktos tu bedzie mogl mi to wyjasnic, ale najblizej co znalazelm to wlasnie maraton szosowy.
Jednak z wszystkich opisow wynika ze jest to impreza i dla sympatykow i amatorow, ale tak jak ktos wspomnial rowniez – jesli nie przede wszystkim – dla wyczynowych amatorow (mastersow?). Troche jak amatorska liga pilkarska?

Jezeli takiej kategorii jak sportive nie ma to moze ktos powinien te luke w polsce wypelnic i stworzyc imprezy typu sportive? gdzie rywalizuja amatorzy najczesciej sami ze soba i swoimi mozliwosciami a nie z mastersami? a czesto w ogole nie rywalizuja tylko jest to okazja do towarzyskiego przejazdu oznaczona trasa i na czas ale bez wysokiego tempa?

Ach moze jeszcze jedna uwaga, wielu kolarzy ktorzy maja wieksze zaciecie sportowe, przy najmniej w anglii zrzeszeni sa w klubach rowerowych, nie nazwalbym tego klubem sportowym. Ich glowna cecha jest to ze zazwyczaj jezdza regularnie – raz w tygodniu – i jezdza bardziej ambitnie i w wiekszych imprezach startuja jako klub. Czesto tez taki klub organizuje raz w roku otwarte zawody typu sportive.

Tak jak i w polsce tak i tu jest ozywiona duskusja nt zarabiania na tego typu iprezach. Za wzor podaje sie imprezy francuskie (angielska obsesja?) gdzie w cenie 60 EUR sa doskonale bufety a na zakonczenie oprocz masazu i kolacji/obiadu dla wszystkich uczestnikow, jescze okolicznosciowe koszulki. To w odroznieniu od angielskich przecietnych (zarobkowych) sportives, gdzie w bufecie dostaje sie sandwicha (z chleba tostowego) lub paczke chipsow – i to jest wszystko za £30.

Praktyka jest start o jakim mowi jajacek ze startowanie powinno byc w grupach losowych co kilka minut. Praktycznie na sportives nie ma startu jednoczesnego.

Bardzo ciekawy post i wszysztkie odpowiedzi.
Bede wdzieczny jesli ktos napisze jakiego rodzaju imprezy kolrskie sa w poslce.

pozdrawiam

Piotrek
Piotrek

Dodam jescze ze w Sportives nie ma klasyfikacji punktowej czy zadnej innej i sportives nie wchodza do klasyfikacji pucharowej czy narodowej tak jak poslkie maratony kolarskie (rowerowe). W zwiazku z tym zazwyczaj nie jezdza na nichmastersi czy Ci krtorzy chca sie scigac ze soba. Dla nich sa inne imprezy.

zazwyczaj w sportives organizatorzyzakladaj a czjaksi czas ukonczenia trasy i wg tego przyznaja (oceniania) uczestnikow. Na przyklad jezeli trasa wynosi 50km to Ci ktorzy ukoncza w czasie ponizej 2h30min sa w grupie zlotej (pierwsze miejsce), Ci co w casie 2h30min-3h00min – srebrnej, pozostali w brazowej. W ten sposob jesli w imprezei bierze udzil 500 osob to 100 moze miec zloto, 200 srebro i kolejne 200 srebro.

Z dyskusji powyzej wynika ze poslkie maratony rowerowe sa imprezami i dla zupelnych amatorow rowerowych (sportives) i amatorow kolarskich wyscigow, ktorzy chca brac udzial w klasyfikacji narodowej, i zdobywac puchary.

Osobiscie uwazam ze sa to 2 rozne grupy 'klientow’ i kazda z nich powinna miec mozliwosc brania udzialu w imprezach dostosowanych do ich potrzeb.

jescze raz dzieki robertowi za podjecie tematu i wszystkim za swietna dyskusje

Jerzy
Jerzy

Na stronę trafiłem w celu zawieszenia regulaminu Zimowego MTB. A jako, żem człowiek ciekawy (mimo, że już leciwy – choć od przełomu lat 60/7o związany z kolarstwem i jako działacz i jako sędzia a od 1992 jako „zawodnik”) postanowiłem zapoznać się z tekstem „Wyścig wyścigowi nierówny…” I przyznam się, że spodziewałem się innych tekstów ale niech tam. Jako stary działacz i organizator wyścigów kolarskich w tym dla „orlików” -Mytnika, Szozdy, Brzeżnego czy braci Kręczyńskich bądz Becków – chyba nie muszę pisać Kto jest kim?
Tak trochę się dziwię swoistemu „jazgotowi”. Na marginesie przekonany jestem, że najgłośniej krzyczą ci co najmniej robią bądz wiedzą. Mało tego mieszają. Kiedyś dziadek mówił, ze mieszanie wszystkiego ze względu na kolor doprowadza do tego, że można pomieszać g…z czekoladą!!!!Ten sam kolor.
Dlatego rozróżnia się kolarstwo szosowe, torowe, MTB itd. itp…
Moi drodzy mnie się nie zdaje – mimo, że nigdy nie uczestniczyłem w Polsce w żadnym maratonie szosowym,i mimo że mam za sobą 6 czy 8 startów w „maratonie” – na dystansie 2oo lub więcej kilometrów i w związku z tym wielu spraw nie znam. Ale jeśli idzie o organizacje imprez kolarskich (zarówno szosowych jak i MTB) wiem wszystko lub prawie wszystko. Wielu piszących mimo, że piszą, że organizują nie bardzo wiedzą o czym piszą. Przepisy co ja piszę rygory art. 65 Kodeksu Drogowego nie obowiązują …związków religijnych (zatem pogrzebów i pielgrzymek w tym rowerowych). Niewiernych zachęcam do wpisania w wyszukiwarkę …KODEKS DROGOWY.pl i odczytania. Tylko dwie i półstrony (wszystkie dotyczą art 65!!!!) No a potem dla relaksu proszę kliknąć na „USTAWA O ZGROMADZENIACH” – polecam art.7 tej ustawy – to tylko 6 – słownie: sześć linijek!!!!!
Nie zamierzam komentować zwracam tylko uwagę, że „manifa” czy manifestacja czy demonstracja – to też impreza na drogach…i też wykorzystanie drogi w sposób szczególny. A tu termin jest trzy dniowy i tylko zgłoszenie a w art. 65….???? Kto ciekawy i wnikliwy doczyta.Zwrócę jedynie uwagę, że jeśli impreza – a taką jest i rajd i maraton i wyścig organizowana jest na drogach gminnych, powiatowych, wojewódzkich i krajowych to o zgodę trzeba pisać do Urzędu Marszałkowskiego – jako zarządcy dróg. W niektórych województwach – a organizowałem imprezy kolarskie w kilku województwach, żądają (nie wiem na jakiej zasadzie) – jeśli , nie tylko jedzie się „krajówką” ale przez nią przejeżdża wystąpienia o zgodę na trzy miesiące przed imprezą. A odpowiadają na tydzień przed. I co z tego, że masz termin odwołania się od decyzji 14 dni. Jak za 7 dni masz imprezę. To tak tylko tytułem wstępu o „zachętach do organizacji imprez na szosach czy drogach”. Kończąc dodam tylko, że jeśli organ zarządzający drogą wyda pozwolenie na organizację – bez „opinii” Komendy Wojewódzkiej Policji to taka decyzja nie jest wiążąca czytaj – nieważna. I dla przykładu „opinie” – czytaj pozwolenie na imprezę przebiegającą drogami gminnymi i powiatowymi wydaje (czytaj podpisuje) nie Komendant Powiatowy a Komendant Wojewódzki Policji????? I bez „opinii” – zgody KWP odbyć sie nie może!
Kochani kończąc ten „pierwszy raz” pozwolę sobie przypomnieć jak kiedyś przed laty w dyskusji na temat:” organizacja” – „sponsor” dziś już świętej pamięci – a wtedy prezes WTC, powiedział do mnie: „sponsor nie robi łaski”!!!!
Zapytałem wtedy…No to dlaczego Wojteczku (byliśmy na Ty) nie robisz w Warszawie żadnej imprezy?????
I to by było na tyle – nieco inaczej widziane prze wieloletniego … „Masters’a”

Jerzy
Jerzy

drogi Mastersie – powiedź mi dlaczego przytaczasz te wszystkie art. – jakie one maja przełożenie na organizowanie imprezy- maraton rowerowy?
Maraton rowerowy wpisany w kalendarz jako impreza miejska,odbywający sie zgodnie z przepisami ruchu drogowego?

Przytaczany art 65 / jest krótki /
Art. 65. Zawody sportowe, rajdy, wyścigi, zgromadzenia i inne imprezy, które powodują utrudnienia w ruchu lub wymagają korzystania z drogi w sposób szczególny, mogą się odbywać pod warunkiem zapewnienia bezpieczeństwa i porządku podczas trwania imprezy oraz uzyskania zezwolenia na jej przeprowadzenie.

I tu jasne,proste i zgodne z prawem – Maraton rowerowy nie wymaga korzystania z drogi w sposób szczególny – tak więc wszystkie dalsze Twoje wywody operują w próżni bo nie dotyczą przedmiotowej sprawy.

pozdrawiam

Czarek
Czarek

Mrożące krew w żyłach scenki z trupami włącznie można zobaczyć też na treningach idiotów lub na wyścigach Masters i maratony nie mają tu nic do rzeczy.Po prostu nikt nie dokonuje selekcji pod kątem posiadanych umiejętności przy rejstracji zawodników.