Każdy kibic ma swoich bohaterów, osoby, których wyczyny mógłby przewijać i ponownie oglądać w nieskończoność. Nasi ojcowie za bohaterów mieli Merckxa, Hinault, Anquetila, a jeszcze starszych fascynowały zwycięstwa tak znakomitych kolarzy jak Fausto Coppi, Gino Bartali czy Alfredo Binda. Nasze pokolenie także ma swoich bohaterów, z których część już zakończyło kariery, a przed niektórymi zapewne kolejne wielkie sukcesy. Wśród największych nazwisk należy wymienić Armstronga, Pantaniego, Ulricha, Basso, Contadora, a także wielu innych. Czym różni się grono naszych idoli od tych z poprzednich pokoleń? Naszych ojców i dziadków ich idole nigdy nie zawiedli.

Kibica nic nie boli bardziej niż kłamstwo ze strony idola. Szczególnie bolesna jest prawda, która wychodzi na jaw po latach. Okazuje się wtedy, że przez te lata byliśmy karmieni złudzeniem, a nasz bohater i wzór do naśladowania nigdy nie istniał. W ten sposób oszukał swoich kibiców Bjarne Riis, przyznając po dziesięciu latach od zwycięstwa w Tour de France (wygrał w 1996), że podczas wyścigu stosował EPO. W jego życiu to może niewiele zmieniło, gdyż odnosi sukcesy jako menedżer (Saxo Bank), jednak stracił szacunek kibiców, a przede wszystkim doprowadził do upadku swojej legendy. Kibice w nią uwierzyli, a następnie została im ona odebrana, co było gorsze niż gdyby w ogóle nie istniała.

To jednak jak reagujemy na wybryki naszych idoli niekoniecznie prowadzi do złości, a czasami wręcz do jeszcze większego fanatyzmu. Zachowaniem takim odznaczają się Włosi, dla których Marco Pantani jest jednym z bohaterów ostatnich kilkunastu lat. Obserwując jego karierę, styl życia, a także mając na uwadze sposób, w jaki zakończył swój żywot, mało kto ma wątpliwości, że to kolejna ciemna karta na stronach historii kolarstwa. We włoskich umysłach to nie istnieje. Pamięta się go jako zwycięzcę Giro i Touru w jednym roku, a przede wszystkim jako niesamowitego górala. Kolarstwo jest w tym kraju sportem równorzędnym z piłką nożną, dlatego nie powinien dziwić fakt, iż każdy chce wierzyć w to co widzi.

Bez względu jednak na wyjątkowe nastawienie Włochów, zarówno podejście kibica jak i status bohatera nieco się zmieniły. To co dawniej się osiągnęło było nie do ruszenia, nikt nie miał do tego pretensji, zarzutów ani żadnych podejrzeń. Kibic natomiast mógł spokojnie patrzeć na rywalizację nie zaprzątając sobie myśli żadnymi podejrzeniami. Obecnie podświadomie wszystko analizujemy i każdy dziwny, drobny szczegół powoduje podejrzenia i podważenie statusu zawodnika. Bardzo często nie mamy racji, jednak kolejne afery, głównie te dotyczące największych idoli, pozostawiają ślad w sposobie myślenia. Alberto Contador zapewne już nigdy nie odgoni się od podejrzeń. Zarzuty zostały oddalone, jednak zanim się to stało, nikt ręki za jego niewinność nie dałby sobie odciąć. Ponadto, wiele szczegółów nie zostało do końca wyjaśnionych… Epizod ten wyczulił nas i udowodnił, że w tej materii niczego nie możemy być pewni, a niesmak pozostanie na całą resztę jego kariery i żadne kolejne zwycięstwo nie będzie już tak zachwycające. Swoją drogą, ostatnie zwycięstwo w Tour de France do takich nie należało.

Niestety ale chcąc rozumieć kolarstwo i nie chcąc tracić radości z kibicowania musimy mieć do tego dwojakie podejście. Niezbędne jest oddzielenie emocji związanych z przebiegiem etapu od późniejszych wydarzeń, które niekoniecznie odkrywają przyjemne dla nas fakty. Wierzę jednak, iż powstające dziś legendy nie okażą się w przyszłości złudzeniem, a jednocześnie ich status powróci. Jeśli natomiast znów nas ktoś zawiedzie, to mam nadzieję, że przynajmniej zniknie z kart historii, a nie jak Bjarne Riis nadal będzie widniał jako zwycięzca Tour’u z 1996 roku. Chodzi mi tylko o zapis, gdyż w głowach kibiców bohaterzy nie widnieją jako data i ilość wygranych, a jako emocje, które dzięki nim przeżyliśmy. Osobiście nadal z sercem podchodzę do kolarstwa. Tylko nasi idole czasami powinni się kierować bardziej sercem niż rozumem, gdyż zdarza im się „przekombinować”, a to pierwsze daje możliwości większe niż wszelkie specyfiki. Kolarze muszą myśleć o swoich kibicach, gdyż to im częściowo zawdzięczają sukcesy, a do utraty zaufania w dzisiejszym peletonie zaledwie jeden krok. Niemniej pieniądze i sława też mają tu swoje miejsce i przyczyniają się do afer, jednak jest to problem na inny artykuł.

Marcin Sowiński

Poprzedni artykułLieuwe Westra wygrywa Classic Loire-Atlantique. Debiut Rafała Majki w Saxo Banku.
Następny artykułWypowiedzi po Mediolan – San Remo 2011
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments