– Wolałem tego wcześniej nie mówić, ale niech będzie: w tym roku jadę w Tour de Pologne po to, by go wygrać – zdradza Oskarowi Bezerowskiemu („Polska”) Sylwester Szmyd.
Od 6. lat Wyścig Dookoła Polski był areną zmagań zagranicznych gwiazd. Polacy składali czasem buńczuczne deklaracje, ale słowa nie miały potwierdzenia w umiejętnościach. Ostatnim naszym zawodnikiem, który stanął na najwyższym stopniu podium TdP, był Cezary Zamana (2003 r.).
– Od kilku lat czekam na detronizację i naprawdę chciałbym zobaczyć wygrywającego rodaka – mówi Zamana.
Szmyd startował w zeszłorocznym wyścigu. Był 26. Tyle że wówczas Wyścig Dookoła Polski praktycznie zamykał sezon.
– Byłem po Giro d’Italia, Tour de France, a w Polsce z powodu koszmarnej pogody skrócono najtrudniejsze etapy w górach, które i tak były dla mnie zbyt łatwe – usprawiedliwia się Szmyd.
Tym razem Czesław Lang zafundował kolarzom więcej gór. To wciąż nie są zabójcze wspinaczki jak na Mount Ventoux, legendarną górę, którą w tym roku podczas Wyścigu Dauphine Libere najszybciej pokonał Polak.
Szmyd jeździ w tym sezonie w ekipie Liquigas. Nad Wisłę Włosi przywiozą dwóch Polaków: jego i Macieja Bodnara. Największą gwiazdą zespołu będzie fenomenalny góral Ivan Basso. Włoch chce wygrać tegoroczną Vuelta a Espana, która zostanie rozegrana po TdP. W Polsce będzie raczej… pomocnikiem. Właśnie Szmyda.
To niecodzienna sytuacja. Polak w peletonie pełni od zawsze rolę gregario (czyli kogoś pracującego dla lidera). Od kilku lat jest jednak tzw. luksusowym pomocnikiem. To oznacza, że jest najważniejszym człowiekiem zawodnika, który jedzie po sukces w klasyfikacji generalnej. „Luksusowy” ma też ten przywilej, że gdy lider nie jest w stanie wygrać, to człowiek o pozycji takiej jak Szmyd dostaje wolną rękę.
Tak było właśnie podczas Dauphine Libere. Sylwester miał tam napędzać Basso. Podczas morderczej walki o Mount Ventoux Ivan osłabł. To był sygnał dla Polaka, że może jechać dla siebie.
Roberto Amadio, który dowodzi Liquigasem, stwierdził, że Polak jest w takiej dyspozycji, że szkoda go na Tour de France i ma budować formę na Vueltę. Tam znów wesprze Basso, który chce wygrać jeden z wyścigów kolarskiego Wielkiego Szlema. Włosi zamierzają jednak pokazać się z mocnej strony także w Polsce. TdP jest jednym z najważniejszych wyścigów świata. Muszą w nim startować wszystkie najlepsze zespoły.
Basso i Szmyd mają walczyć w górach. Ale to Sylwester będzie liderem. Francesco Chicchi i Claudio Corioni wyplują płuca na finiszach podczas płaskich etapów. Bodnar i reszta ekipy mają próbować przejąć panowanie nad peletonem, by nie dopuszczać do niebezpiecznych ucieczek. Plan jest bowiem jasny: od 2 do 8 sierpnia wygrywamy finisze i bijemy się o wszystko w górach. Z resztą już rok temu Liquigas bardzo mocno walczył o zwycięstwo. Wówczas postawili na Franco Pellizottiego (zajął 3. miejsce).
Sylwester Szmyd trenuje więc teraz ciężko w Toskanii. Wczoraj pojechał na sześciogodzinną wyprawę. Od poniedziałku ma wylewać litry potu w Andorze na 1800 m n.p.m. Stamtąd wraca do Polski. Bodnar też haruje jak wół i właśnie zaczyna zgrupowanie w St. Moritz.
– Na Tour de Pologne nie będę w optymalnej formie. Może gdybym przyjechał tu prosto z TdF, miałbym mocniejsze nogi, ale nie będzie źle – mówi Szmyd.
Duże nadzieje pokłada w nim Czesław Lang, organizator narodowego touru. Zabrał nawet Szmyda do Zakopanego i pokazywał mu trasę. – Jak nie zgubię się gdzieś na płaskich etapach, to polskie góry nie będą mi straszne – dodaje Sylwester.
Polak przejechał już wszystkie najważniejsze wyścigi świata. Żadnego jednak do tej pory niestety nie wygrał. Triumf w Polsce byłby prestiżowy nie tylko dlatego, że jest to nasz narodowy tour. TdP ma rangę Pro Tour – jedzie w nim elita. Wyścigów tej rangi jest 14 w roku. Bardziej prestiżowe są tylko Giro, Wielka Pętla i Vuelta. – Znam swoje miejsce w peletonie, ale moje ambicje nie kończą się na pomaganiu – mówi na zakończenie Szmyd.
Oskar Berezowski – POLSKA
Źródło:www.tourdepologne.pl